poniedziałek, 10 grudnia 2012

366 dni dobiega konca

Grudzien. Pomalu czas nad podsumowanie. Przyjechalam z konferencji w Arizonie zaziebiona i postanowilam wziac dzien wolnego aby nie rozsiewac wokol siebie wirusow, wiec dobry to czas na chwile refleksji. Tym bardziej ze wczorajszy wieczor spedzilismy w Katedrze Waszyngtonskiej  na wspanialym koncercie Haendla pt. Mesjasz. Haendel napisal to  piekne oratorium, grane tak czesto u nas w okresie Swiat Bozego Narodzenia, w ciagu  zaledwie  24 dni.  Uwaza sie ze pisal go w wielkim natchnieniu, sam Haendel skomentowal ze chcial aby ludzie po jego koncercie stali sie lepsi...Nie wiem czy sie stalam lepsza, ale napewno poczulam ze jestesmy w okresie swiatecznym....bom zagoniona znow strasznie.


No wiec 366 Dni Uwaznego Zycia. Niecale 366 dni. Jeszcze troszke do konca roku, ale w glowie juz rodzi mi sie nowy projekt. Wlasnie jako rezultat tych 366 uwaznych dni. Bo gdzie ostatnio sie odwroce to widze cos zwiazanego ze szczesciem - i tak sobie mysle ze to Wszechswiat, czy Sila Wyzsza, czy tez Bog jakkolwiek Go/Ja rozumiemy ( bo moje rozumienie Boga jako zwiazanego z jakakolwiek religia dramatycznie sie rozmylo w tym roku) daje mi do zrozumienia ze to powinien byc moj kolejny krok.

Happiness Project?

Projekt: Szczescie?

A niby dlaczego nie? Juz w tym roku uwaznego zycia mialam wglad w dni samo-wykreowanego szczescia.

 Dalai  Lama ujal to doskonale:

 Happiness is not something ready made. It comes from your own actions.
Szczescie nie jest cos co dostaje sie gotowym. On przychodzi do nas w wyniku naszego dzialania ( i wyborow - jesli moge dodac.)


 No ale wracajac do tego roku. Uwazne zycie nie zawsze bylo latwe. Spedzilam ten rok z dwoma moimi literackimi mentorkami - Pema Chodron i Anne Lamott

Dwa cytaty tych kobiet (z ktorymi czuje wyjatkowa wiez duchowa)  moga ogolnie podsumowac to czego sie  w tym roku dobrze nauczylam :

A thoroughly good relationship with ourselves results in being still, which doesn't mean we don't run and jump and dance about. It means there's no compulsiveness. We don't overwork, overeat, oversmoke, overseduce. In short, we begin to stop causing harm.
Pema Chodron
Moja interpretacja:
Soliodna i dobra relacja z sama soba przynosi nam spokoj i  cisze wewnetrzna. Cisza wewnetrzna to nie jest tak ze siedzimy i medytujemy popijajac zielona herbate ( ktorej zdecydowanie nie lubie). Medytacje pomagaja, ( owszem!), nawet jakby to byla tylko krotka modlitwa, czy pore glebokich oddechow. A juz joga pomaga bardzo. Mozna pedzic przez to zycie ( mialam i takie okresy),  czy tez tanczyc ( tych mialam mniej - ten taniec to glownie Zumba na moim gymie), czy tez nawet byc w srodku  bardzo stresujacej sytuacji i wciaz zachowac ten przyslowiowy spokoj. Czesto w takim stresujacym okresie wracalam do swojego cytatu z tego blogu o tej solidnej zdrowej sosnie co i ta burze przetrzyma. Czasem nie bylo latwo. Bolalo. Szczypalo. Drapalo. Czesto ten bol pochodzil z dokopania sie z kolejnej prawdy niezbyt chlubnej w sobie. Ale zdecydowanie pare skorup odlupalam, kilka innych wciaz mam na oku. W rezultacie zdobytej wiedzy i wiary we wspol-czucie, ktore zaczyna sie od wspol-czucia samego siebie, coraz lepiej mi szla troska o siebie w moim uwaznym roku.
W rezultacie tego roku, moje relacje z wieloma ludzmi bardzo sie poglebily ( stad niesystematycznosc na tym blogu - zaczelam rok czujac sie bardzo samotna, rok koncze z wielka wdziecznoscia za wszystkich ludzi z ktorymi odnowilam, poglebilam lub zaczelam  przyjazn.) .Nasze ksiazkowe spotkania przetrwaly caly rok.  Moje regaowanie na stres kompulsywnym jedzeniem trzymam w ryzach dzieki systematycznym uczestnictwie w tej organizacji. To bardzo duzo.

Majac juz ta cisze wewnetrzna, kiedy przeczytalam ten fragment to pomyslalam ze  jest w nim zawartego cos co musze wryc sobie w pamiec:

“But about a month before my friend Pammy died, she said something that may have permanently changed me.


"We had gone shopping for a dress for me to wear that night to a nightclub with the man I was seeing at the time. Pammy was in a wheelchair, wearing her Queen Mum wig, the Easy Rider look in her eyes. I tried on a lavender minidress, which is not my usual style. I tend to wear big, baggy clothes. People used to tell me I dressed like John Goodman. Anyway, the dress fit perfectly, and I came out to model it for her. I stood there feeling very shy and self-conscious and pleased. Then I said, 'Do you think it makes my hips look too big?' and she said to me slowly, 'Annie? I really don’t think you have that kind of time.'"


--Anne Lamott

 
Moja interpretacja - zycie jest krotkie i niezwykle cenne. Zycie w tej formie jaka znamy jest rowniez niezwykle kruche. Dlatego naprawde nie mamy  takiego czasu na fochy, klotnie, zawisci, zazdrosci, posiadanie zawsze racji i swojego zdania,  materie taka czy siaka, przejmowanie sie wielkoscia ud czy lydek ( tak lydki to najmniej lubiana moja czesc ciala!). My naprawde nie mamy takiego czasu aby sie napuszac i nabzdyczac. O jak czasem czulam to nabzdyczanie. Bo ja z wieloma ludzmi pracuje na codzien. Ale nauczylam sie zlapac to nabzdyczenie i wypuscic ta pare (pranayama bardzo w tym pomocna jest).

Co jest najbardziej cenne Moja relacja ze soiba. Bo najwiecej czasu razem przebywamy i dobrze byloby aby nam ze soba bylo dobrze.A to ze jest nam razem dobrze to nie znaczy ze ja jestem centrum i pepek wszechswiata.  Bo ludzie i moje relacje z nimi sa bardzo wazne.   Bo oni szybko odchodza. Wraz z lydkami, torebkami, perfumami, kuchniami, itp. Co nie znaczy ze nie nalezy o zdrowie dbac. Czy tez o swoje otoczenie. Czy o wolny czas. Ale perspektywe trzeba miec, ze  nie mamy takiego czasu zeby martwic sie przesadnie o grube lydki, czy to swoje czy tez innych. Dopoki te lydki sprawne - to niech  tanacza i biegaja jak najwiecej. I to jest piekno dojrzalosci:).

I ostatnia ogolna refleksja z tego roku:
“The more we have the less we own.” ~ Meister Eckhart
Im wiecej mamy, tym mniej posiadamy. Wlasciwie w tym roku pozbywalam sie rzeczy. Oddawalam, porzadkowalam.


 Inne lekcje nauczone sie w tym roku:
  • dyscyplina i struktura bardzo mi sluzy ( moje cwiczenia 3-1-1 - byly bardzo pomocne !)
  • przy moim trybie pracy, czestych wyjazdach, ambitny cel = codzienny wpis na blogu- byl wielce nieralistyczny i z gory skazal mnie na porazke. Systematycznosc, plan - tak ale z pewna doza elastycznosci.
  • moje samopoczucie jest wprost proporcjalne do tego ile sie ruszam i ile spie
  • musze pogodzic sie z tym ze nie mam takiego czasu ze dam rade zrobic wszystko sama, po prostu jest to niemozliwe. Dlatego z tych wszystkich rzeczy ktore chce zrobic musze wybrac te ktore chce bardziej, i nie patrzec w tyl. W tym uwznym roku probowalam tylu nowych rzeczy i musze spokojnie zastanowic sie nad tym co mi i innym sluzy, i co bede kontynuowac z wieksza uwaznoscia, systematycznoscia i dyscyplina.
  •   nie wszyscy musza mnie lubic, i ja tez nie musze wszystkich lubic. To wciaz o pracy. Czasem bardziej niz chcrzescijankie kochanie blizniego latwiejsze jest nieczynienie zla. Po prostu. nie czyn zla. W relacji ktora nie jest najlepsza. Mam taka jedna w pracy.
  • trudnosc sprawiaja mi male systematyczne kroki. Potrafie dac kilka wielkich susow do przodu aby potem stanac super zmeczona w miejscu lub cofnac sie do tylu. Slow angielskie  "pacing" (tempo) przychodzi na mysl. Pace yourself mawiaja Amerykanie.
  • i pare innych rzeczy o ktorych nie za bardzo chce tutaj pisac bo chlubne prawdy to nie sa, ale zostaly one obejrzane - no dobra, napisze. Od dziecka jestem wielka krolowa dramatu, kazdy problem potrafie rozdmuchac w mojej biednej glowie. No i bardzo czesto jestem przekonana ze powinno byc tak jak JA CHCE. Czasem to mi nie sluzy dobrze, bo potrafie sie dokladnie zabarykadowac i poddusic w ciasnym pokoju swojego ego, tak jak Pema o tym pisze:
"Ego is like a room of your own, a room with a view with the temperature and the smells and the music that you like. You want it your own way. You'd just like to have a little peace, you'd like to have a little happiness, you know, just gimme a break. 
Ego nasze to jak ten pokoj ze wszystkim co go  lube - z temperatura taka jak byc POWINNA, z zapachem takim a nie innym, i muzyka ktora znam dobrze i lubie. TAK JAK JA CHCE. Wlasnie TAK! Juz sobie wszystko ulozylam, zaplanowalam, posprzatalam - niech juz tak bedzie. ( Oczywiscie to przenosna  chodzi o to nasze "domowe" myslenie ze wszystkimi naszymi zaprzyjaznionymi historiami! A moje historie w glowie dramatyczne byc potrafia.)

 Bo rezultat tych wyuczonych, oswojonych i bezpiecznych przekonan jest taki ze czlowiek zamkniety na nowe doswiadczenie kompletnie. Jak sie lepiej przyjrzalam dlaczego czasem tak sie obkopuje to widze ze kieruje mna strach. Bo ja porazek nie lubie. Sukcesy lubie. Piatki w szkole i zdane egzaminy. Pochwaly. A to bardzo stare i dawne czasy, ktore w dodatku mijaly mi troche w dysfunkcjonalnych czasach.....

  • no i na deser - coraz latwiej mi sie pisze w jezyku ojczystym. Zwlaszcza po powrocie z Polski. Jest nadzieja ze ten moj jedyny artystyczny talent ( bo ani rysowac ani spiewac nie umie - pisanie to byla moja silna strona) da sie jescze odkopac. Tylko ze wymaga to czasu. 

No to ostatnie dni tego roku spedze na przygotowaniou sie na :

PROJEKT SZCZESCIE 




piątek, 23 listopada 2012

Thanksgiving Day

Ostatni miesiac nieobecnosci na blogu uplynal mi na intensywnym przygotowaniu do 3-tygodniowego urlopu. Tak, tak  urlopu! Ostatnie dwa tygodnie spedzilam w Europe - 10 dni w Polsce i 3 dni w Luksemburgu. Wrocilam z Europy tuz na nasze najwieksze amerykanskie swieta - Thanksgiving Day - kolejny tydzien wolnego czasu - bardzo potrzebny na refleksje i  spokojne przejscie z trybu urlopowego na tryb pracowy.

Jestem bardzo wdzieczna za te moje wakacje. Patrzac w przeszlosc, pochlonieta problemami emigracyjnymi, nie bylam systematyczna w pielegnowaniu przyjazni, nie pisalam, nie dzwonilam, izolowalam sie nie umiejac prosic o wsparcie i pomoc. Mimo to moja gleboka przyjazn licealna przetrwala - moja przyjaciolka z lat licealnych jest taka sama jaka byla kiedys- serdeczna, dobra, z wielkim sercem i Bogu dziekuje za to to ze posadzil nas kiedys razem w jednej lawce. Spotkalam sie tez z przyjacielem z czasow studenckich - serce mi sie raduje ze z rozbawionego, troche szalonego chlopaka, zrobil sie z niego fajny i dojrzaly naukowiec. Pelen pasji, zainteresowan - cieply i bardzo mily czlowiek. Poznalam tez osobiscie trzy kobiety z ktorymi utrzymywalam wirtualny kontakt przez ostatnie osiem lat. Po pierwszych, nieco niezrecznych minutach zaczelysmy rozmawiac jak stare znajome.

Wypilam w Polsce duzo dobrego wina w pieknych krakowskich kawiarenkach i przy obficie zastawianych stolach w domach dobrych ludzi.  Przegadalam dluigie godziny ze wspanialymi ludzmi, z uporem maniaka zwracalam wszystkie narzekania na wdziecznosc i radosc z tego ze jestesmy razem i zdrowi, i ze ta nasza obecna chwila jest i trwa, i na niej sie trzeba koncentrowac. Byly male smutne i nostalgiczne chwile, w ktorym widzialam jasno, ze szkoda bylo czasu i energii bylo na te wszystkie dramaty w przeszlosci - zycia nie da sie przewidziec i zaplanowac, bliscy ludzie odchodza, i  trzeba sie spieszyc z tym kochaniem bo czas tak naprawde krotki dla nas wszystkich jest, a nawet najpiekniejsza materia bez ludzi traci kompletnie swoja wartosc.

Wciaz zasypiam prawie na stojaco o osmej wieczor, i rzesko budze sie o czwartej rano. Wciaz, jak zamkne oczy to chodze po zaulkach Krakowa, zagladam w stare bramy, zasiadam w malenkich kawiarniach na Kazimierzu i slucham ballad Pawla Orkisza. Jeszcze nie do konca wrocilam na ten kontynent gdzie zycie szybsze, bardziej nowoczesne i mniej skomplikowane. Jeszcze chwilke trwam po tamtej stronie Atlantyku.....Jeszcze chwilke....

poniedziałek, 1 października 2012

Zbierasz co Siejesz




 Jesien. W Waszyngtonie zaczyna sie ona nieco pozniej - wrzesien tutaj jest wciaz bardzo letni- pierwsze jesienne kolory dotarly do nas dopiero w ostatnich dniach. Jesien to czas zniw. Ziarna zasiane na poczatku roku, pielegnowane przez wiosne i lato powinny dawac pierwsze plony. Jesien to takze czas co-rocznego odchodzenia. To dobry czas aby przyjrzec sie swojemu zyciu i zobaczyc w nim rzeczy/sytuacje/emocje/blokady ktore juz nijak nam nie sluza. Moze ich rola w naszym zyciu sie skonczyla?  Moze nabylismy je przy okazji, nieswiadomie? Moze narosly jak te skorupy na naszych sercach wskutek bolesnych doswiadczen? 

Czas aby powoilic im odejsc.

  • Czemu/komu musze pozwolec odejsc z mojego zycia?                  
Przez wiele lat mojej emigracji  utrzymywalam moje mieszkanie w Krakowie. Byl to moj zawor bezpieczenstwa. Gdyby mi sie nie powiodlo na emigracji mialam swoje miejsce gdzie moglam wrocic. Czas  pozbyc sie tego wentyla. To mieszkanie w Krakowie jest mi juz niepotrzebne. Moze odejsc. Resztki mojego dobytku przed-emigracyjnemu oddam dla bezdomnych. Let it go.Let it go. Zamykam pewien rozdzial mojego zycia.

  • Co mnie blokuje, stoi na przeszkodzie do  mojego spokoju  wewnetrznego  i radosci?
Tutaj zaczynam zbierac olbrzymie plony mojej placy. Przez ostatnie miesiace pozbylam sie balaganu materialnego, emocjonalnego i duchowego. Uporzadkowalam swoja przestrzen materialna ( tak w pracy jak i w domu), poglebilam relacje z moimi najblizszymi, zbudowalam piekny zespol w pracy. Coraz lepiej mi idzie dbanie o siebie i wypoczynek. Praca sprawia mi olbrzymia radosc. Moje relacje z ludzmi sa coraz bogatsze. Blokuje mnie wciaz czasami przepracowanie, brak czasu i pospiech. Blokuje mnie niepotrzebna materia w moim zyciu ( w roznych formach). Lepsze planowanie, ustawienie swojej intencji na kazdy dzien, niezapelnianie swojego kalendarza do granic wytrzymalosci gwarantuja mi czas na refleksje , medytacje i fizyczny ruch.

W ramach mojego szkolenia w pracy kilka miesiecy temu, mielismy napisac sobie swoja zyciowa wizje. Przemyslenia i te na tym blogu i te prywatne spowodowaly ze zadziwiajaco szybko wiedzialam co jest dla mnie wazne, i w jakim kierunku chce podazac. Chce sobie te moje notatki z tego szkolenia tutaj zapisac, aby do nich wracac od czasu do czasu. 



 I am at my best when among people I love and  trust, when I do not hurry, and when I take care of myself.
I will try to prevent times when I worry too much, hurry, over-commit, overeat, and    engage in conflict.
I will enjoy my work by becoming a better manager, do more planning and engage in more creative aspects of my work like writing and presenting. I will make sure that every day I learn something new.
I will find enjoyment in my personal life through spending  time with my family, taking  long walks, reading, meeting with friends and family, volunteering, biking,  practicing yoga,  and writing my blog.
I will find opportunities to use my natural talents and gifts such as being a good and loving friend, good writer creative cook and gardener. 
 I can do anything I set my mind to. One day I will be living closer to my family and will get back to teraching in some capacity.
 My life's journey is to practice being gentle to myself and everybody around more as I work on my own personal growth . I share all my gifts generously.
I will be compassionate, joyful and loving.  I will have fun in my life.  I will be smart and generous as well as beautiful inside and outside.
My most important future contribution to others will be loyalty, inner strength, and  healthiness. I will be a loving individual that responds to my own needs and needs of other in the way that is supportive and helpful.

I will stop procrastinating and start working on:

  •  taking a better care of myself
  • work in a more effective way - smarter and not longer,
  • be more loving and patient to my closest family

I will strive to incorporate the following attributes into my life:
  • wisdom
  • steadiness
  • self-love

I will constantly renew myself by focusing on the four dimensions of my life:
  • spend one hour exercising ( including yoga)
  • meditate/pray
  • participate in Toast Masters/ Book Club/OA meetings
  • write my blog
  • reading
  • nurture my marriage and my friendships

piątek, 14 września 2012

wspol-czucie


Zycie ma to do siebie ze jest pelne cierpienia.  Nawet jesli w w danym momencie zycia to cierpienie nas nie dotyka bezposrednio,  to na codzien jestesmy jego swiadkami. Ludzie umieraja, choruja, sa bardzo biedni, skrzywdzeni lub tez robia bardzo glupie rzeczy ktore rania ich samych i rania ich najblizszych.   Rozne sa nasze reakcje na ten codzienny bol.  Ja sama czesto przed nim uciekam. Ogladam mniej telewizji bo irytuje sie ze „same smutki w tej TV pokazuja”.  ( Moje osobiste slowa wczoraj wieczorem!) Poniewaz o tragediach  mowi sie duzo i czesto, to zazwyczaj moim mechanizmem ochronnym jest zamkniecie sie na te tragedie – niewiele moge zrobic, jestem bezradna,  wiec tez nie czuje jakis specjalnych emocji, moje wspolczucie odbywa sie na powierzchni zabarykadowanego serca. Jeszce gorzej gdy wyrzuty sumienia ze nic nie zrobilam paralizuja mnie do dalszej niemocy. 

Ale sa momenty kiedy czuje prawdziwe, glebokie wspolczecie w odpowiedzi na cierpienie i bol. To takie  drzenie serca, to glebokie poczucie milosci i jednosci z drugim czlowiekiem.  To sa niezwykle cenne chwile.  Wtedy nie musze szukac slow, nie musze myslec co moge zrobic – wtedy po prostu reaguje z glebi  tego serca.
Najczesciej jednak automatycznie uciekam od bolu i cierpienia – te mocne emocje czesto wydaja sie zagrazac zagrazaja mojemu poczuciu szczescia.

Bo cierpienie to faktycznie mocarna  i trudna emocja. Moze nas kompletnie zabarykadowac i uczynic z nas nic-nie-czujacy kamien.   Cierpienie moze byc tez doskonalym nauczycielem i pomoc nam w odlupaniu tych wszystkich bolesnych narosli na naszym sercu, dotarciu do tego prawdziwego rdzenia naszego istnienia, do tej prawdy ktora kazdy czlowiek nosi w sobie. Cierpienie moze byc droga do wspol-czucia. Wspol-czucie –wspol-odczuwanie to jakby umiejatnosc wejscia w buty innego czlowieka, zrozumienie emocji drugiego czlowieka.   Ale to trudna sprawa.  Prawdziwe wspol-czucie jest tylko mozliwe jesli rozumiemy swoj wlasny bol. Jesli go oswoimy. Spedzimy z nim czas, pozwolimy na ciezkie serce. Cierpieniu czesto towarzyszy lek ktory nieoswojony moze kompletnie sparalizowac  nasze myslenie.

Kiedy jednak przyjrzemy sie temu przestraszonemu mysleniu czesto uswiadamiamy sobie te pozatykane dziury nieprzebytej zaloby, nie-rozwiazane urazy,  nasze zlosci ktore poranily innych, nasze nieuczciwosci czesto zmotywowane niewiedza lub poranionym ego. Czysto w medytacji naszego bolu odkrywamy po prostu pustke emocjonalna.  I ten czas spedzony sam na sam z naszym bolem to pierwszy krok do wspol-odczuwania. Czujemy swoje emocje uczciwie, takie jakie po prostu sa, umiemy sobie przebaczyc, umiemy obejsc sie za soba lagodnie – wtedy wieksza szansa jest na to ze gdy przyjdzie czas by wejsc w buty innego czlowieka, moze agresywnego, moze klamiacego, moze zrozpaczonego i bezsilnego ze to nasze madrzejsze serce bedzie umialo zareagowac z prawdziwym wspolczuciem. Tak aby nie propagowac bolu, aby nie dopuscic go do siebie, ale tez nie odbic od siebie, raniac wszystkich naokolo.

Wczoraj poczulam ta drgajace serce. Zamilklam. Wysluchalam. Poczulam bol drugiego czlowieka. Powiedzialam cos co pomoglo. 

wtorek, 28 sierpnia 2012

have the good day!

Have the good day! Miej dobry dzien!
Slysze to kilka (albo i kilkanasie razy dziennie) w zaleznosci od tego ile razy przemiesczam sie winda miedzy pietrami w pracy. Czesem  - have a good one! Miej! Troche pasywne to pozdrowienie. Bo na to "mienie?  nie za bardzo mamy wplyw. Bardziej energiczne byloby powiedziec - Make it a good day!
Uczyn z tego dnia - dobry dzien. Jak??? Na tym blogu ( tak to blog o minimalizmie - moj syn zartobliwie stwierdzil ze to kolejny kierunek, ja na to ze czlowiek wielomywiarowy jest i wzrasta w roznych kierunkach!) znalazlam 10 bardzo przekonywujacych rad na to jak zmaksymalizowac szanse na dobry dzien: Tlumacze wiec nieudolnie, bo tlumacz ze mnie amator:

1. Wstawaj wczesnie. Odhaczone. To mam we krwi. To wielce ceniony gen prababki Malgorzaty co to chlopka byla, ktora poslubil pradziad Korczynski za co zostal wydziedziczony. Babka Malgorzata urodzila chyba 12 dzieci i cale gospodarstwo trzymala w swojej mocnej chlopskiej garsci - i ja czesto czuje ten jej gen w sobie, zwlaszcza jak wczesniej rano wyjde cos grzebac w moim ogrodku. Ranki sa moja ulubiona pra dnia - nie potrzebuje budzika. To latwe:)
2. Jedz zdrowo: Zdecydowanie, ale to zdecydowanie lepiej w tej dziedzinie. Duzy postep.
3. Ruszaj sie: Zle bardzo tutaj teraz - gorace lato kompletnie mnie wytracilo z mojej rutyny. Rower
(przepiekny) czeka na mnie. No dobrze, dzis zadzwonie do Mika ( naszego ochroniarza) o miejsce w garazu na ten rower. We wrzesniu nastapi godzina ZERO. W koncu sie odwaze sprobowac dojazdu na rowerze do pracy.
4. Skoncz codziennie jakis projekt: Ha??? Czy tego nie praktykowalam wczesniej na tym blogu? Coraz czesciej zaczynam mniej i koncze wiecej. Zimowe cwiczenie przynosi owoce. ha! ha! Trzeba wrocic do 311.
5. Zrob jedna rzecz ktora kochasz. Czasownik "kochac" ma inna wage w USA niz w Polsce. Ludzie kochaja i nienawidza z mniejsza sila tutaj. Czesto na waznym spotkaniu pracowym - ktos skomentuje - I LOVE IT. Znaczy to ze wyjatkowo cos sie spodobalo, ze znalazlo rezonans. O to nie za bardzo dbam - obszar do zastanowienia sie i zmiany.
6. Odpoczywaj efektywnie. Lepiej, zdecydowanie lepiej w tej dziedzinie. Jak czuje sie bardzo zmeczona umie wlaczyc tryb osobistego pogotowia ratunkowego. Dbam o sen. Dbam o swoj niedzielny sabath. Lepiej, lepiej - pracoholizm pod kontrola.
7. Badz obecny w kontaktach z innymi. Jest dobrze. Umiem sluchac , umie BYC.  Pracujac 12 lat w organizacji dbajacej o rozwoj pracownikow, przeszlam kilka dobrych kursow na temat aktywnego sluchania. Mialo to pomoc w pracy, pomaga tez w zyciu osobistym.
8. Daj cos komus z siebie  - tak to wazne - moze to byc czas, moze byc to dobre slowo. Ja lubie dawac i problemem dla mnie jest stworzyc okazje dla innych ludzi aby mogli mnie cos dac. Ucze sie brac. Prosic o pomoc. Prosic o rade. Zadzwonic do kogos jak mi jest zle. Dla mnie ta rada powinna brzmiec - otworz sie na dostawanie/ branie..Dawanie gdy sie jest zamknietym na dostawanie prowadzi do goryczy, i wypalenia sie. Ta lekcje przerobilam bolesnie.
.Mialam kiedys o tym bardzo dobra dyskusje z moim bratem, i dogrzebalam sie dosc poteznego klamotu emocjonalnego tutaj...Klamot jest troche przesuniety, zminimalizowany ale branie/dostawanie jest problematyczne dla mnie....
9.Dbaj o swoja dusze - staram sie . To moj wazny wymiar. Musze dzis napisac do Roberta bo bardzo rozluznilam wiezy ze swoim kosciolem i chce troche sie bardziej wlaczyc w zycie spolecznosci. To bardzo wazne dbac o miejsce w ktorym dusza moze sie rozwijac.
10. Reset - hmm, nie wiem jak przetlumaczyc, ale kazdy dzien trzeba ladnie zakonczyc, zadbac o swoja fizyczna strone byc, aby zmaksymalizowac dobry poczatek kolejnego dnia.

I jeszcze cos ode mnie dobry dzien, to niekoniecznie dzien w ktorym wszystko mamy pod kontrola, wszystko idzie zgodnie z planem. Dobry dzien to taki w ktorym jestesmy otwarci na wszystko co ten dzien przyniesie, otwarci na kazda lekcje - nawet ta trudna. Tych 10 punktow powyzej moze zmaksymalizowac taka postawe...

HAVE A GREAT DAY!

niedziela, 26 sierpnia 2012

koncowka lata

 Moje lato bylo niezwykle pracowite - duzo sluzbowych wyjazdow, duzo nowych i ciekawych  projektow. W Waszyngtonie nie ma sezonu ogorkowego - mozna powiedziec ze wlasciwie lato jest okresem bardzo goracym tak pogodowo jak i pracowo.
W ostatnim tygodniu w powietrzu czuc juz jesien, zmienia sie pogoda -pierwsze zolte liscie spadaja z drzew. Alleluja. Mimo ze Claudia przekonywala nas ze mozna dobrze wykorzystac ten gorac, to lepkie powietrze do pracy nad naszymi emocjami i nad naszym cialem - do mnie nie bardzo to trafiialo. Lato jest po prostu meczace dla mnie.

Wraz z ta nadchodzaca jesienia czuje nadplywajaca energie, chec porzadkowania mojego ogrodka - juz niedlugo bedziemy sadzic jesienne astry, i cebule wiosennych kwiatow. Samotna ( jedyna - nie-pozarta przez jelenie) rolisna dynii wije sie miedzy kwiatkami.

Moj droga 366 dni uwaznego zycia dala spektakularne wyniki tego lata. Moje letnie wyjazdy, praca, zycie byly pelne ciszy i radosci, mimo ze na zewnatrz tak wiele sie dzialo.

 “Happiness is not something ready made. It comes from your own actions.” -Dalai Lama


Szczescie nie jest czyms co dostajemy gotowe. Szczescie przychodzi do nas jako rezultat naszych wyborow, naszych poczynian. Niby oczywiste, ale nie tak bardzo dla mnie. Ja tego musialm sie nauczyc, musialam przemyslec wiele rzeczy, przewartosciowac nabyte w dziecinstwie i mlodosci  przekonania. Zaczelam na blogu, potem zeszlam do podziemi intensywnych prywatnych refleksji. Musialam stanac twarz w twarz z gleboko zakorzenionymi lekami, musialm wyciagnac wszystkie duchowe i emojonalne klamoty na swiatlo dzienne i zastanowic sie czy wciaz mi sa potrzebne, czy sluza mojemu uwaznemu zyciu, czy nie blokuja potrzebnej energii zyciowej. W wyniku tej pracy dopadla mnie nieprzezyta zaloba - jednak teraz mialam na tyle odwagi, aby stawic czola tym bolesnym emocjom. Nie umarlam. Kolejne skorupsko spadlo z mojego serca - tak mniej opancerzona jestem bardziej wrazliwa, ale tez silniejsza i bardziej otwarta na cale spektrum uczuc , ktore przynosi pelne zycie. Kiedy zyje sie w takim emocjonalnym pancerzu - bolesne uczucia nie bola, ale czy warto zyc tak na pol gwizdka?

W efekcie, mimo ze na zewnatrz lato bylo wyjatkowo upalne, mnie udalo sie  przewietrzyc troche  swoje myslenie, zrobilam troche miejsca na nowe, pozbylam sie pewnych klamotow - wprowadzilam pare wartosciowych rzeczy do swojego serca. Ten proces wewnetrznego porzadkowania rozciagnal sie na zewnetrzne porzadkowanie.Porzadkuje przestrzen, i czytam blogi na temat prostoty i minimalizmu...

Obecnie tez czytam malutka ksiazeczke Deepaka Chopry - "The Seven Spiritual Laws of Success"

Dla mnie sukcesem jest zycie pelne, radosne, obfite w zdrowie, w milosc, w ciekawe projekty i prace. Zycie zbalansowane (jest lepiej, lepiej  w tej dziedzinie tez - wciaz nie wzielam urlopu, ale zaczelam sobie organizowac mini-urlopiki, pogotowia samo-opiekuncze i mysle ze do konca roku zorganizuje sobie tak swoja prace ze bede planowac regularne urlopy.)

Przez najblizszy tydzien bede koncentrowac sie na nastepujacych zadaniach z tej ksiazeczki:

1. Codziennie spedze 30 minut na BYCIU - 15 minut rano i 15 minut wieczorem.Medytacja wciaz sprawia mi ogromna trudnosc. Nie mam cierpliwosci. Mysli ( zwlaszcza wieczorem) wracaja do pracy, podsumowywuja, planuja.  15 minut  koncentracji na oddechu, wyciszenie rozlatatnuch mysli bedzie dla mnie wyzwaniem.
2. Codziennie spedze  chwilke obserwujac przyrode. Wschod slonca, zachod slonca, deszcz, chmury...
3. Przez caly tydzien nie bede osadzac, porownywac - wszystko jest jakie jest, tak samo dobre i potrzebne.



“Judgements prevent us from seeing the good that lies beyond appearances.” W. Dyer

Nasze ocenianie, porywnywanie, sadzenie nie pozwala nam dotrzec pod powierzchnie tego co widzimy. Czesto wlasnie te smaki zycia, ta prawdziwa wartosc, krwistosc znajduje sie pod powierzchnia. Ile ja znam z pozoru niepozornych, a w gruncie rzeczy fantastycznych ludzi!

 Czesto nasz osad to odbicie naszych problemow lub chec poprawienie sobie wlasnej wartosci (poprzez porownywania). Moje poczucie wlasnej wartosci wzroslo niebywale kiedy zaczeolam widziec kiedy  oceniam i porownuje. Coraz czesciej umie zatrzymac ten destruktywny nawyk - zobaczyc co sie dzieje, powiedziec - OCENIAM, i otworzyc sie na to co moze byc pod powierzchnia tych moich osadow. Czasem pod powierzchnia nie ma za duzo, ale czesto czeka tam na mnie niespodzianka, ktorej nijak bym nie zauwazyla, gdybym zablokowala sie powierzchownym sadem. Czasem w wyniku takiego zlapanego oceniania na swiatlo dzienne wyjdzie jakis moj klamot duchowy lub emocjonalny, ktory zawadza. Tak czy inaczej te szybkie odruchowe sady zamykaja nam drzwi przed pelnym uczestnictwie w obecnym momencie. 










niedziela, 22 lipca 2012

Calosc, calkowitosc, jednosc???

Jest takie slowo  w jezyku angielskim: "wholeness".  Calosc, calkowitosc, jednosc. Wszystkie czesci naszego bytu - fizycznosc duchowosc i emocjonalnosc sa na swoim miejscu , sa zdrowe i nawazajem sie uzupelniaja. Calosc naszego bytu jest zdrowa.

 Wg dr Joan Borysenko ta nasza "calosc" charakteryzja nastepujace cechy:


1. Ciekawosc. otwarcie, wewnetrzna przestrzen      (ktora dla mnie jest przedluzeniem otwartosci - przyjmuje to co do mnie w zyciu przychodzi bez uprzedzenia, bez krytyki - ufam ze sobioe poradze)

2.  Spokoj  wewnetrzny - umiejetnosc znalezienia w sobie ciszy.
3. Emocjonalna inteligencja. Swiadomosc swoich emocji, i empatia - zrozumienie dla emocji innych ludzi.
4. Zrozumienie tego ze nasze mysli to niekoniecznie nasza zeczywistosc - czasem prowadza nas na manowce i umiemy zapanowac nad nimi.
5. Socjalne wiezi i przyjaznie.
6. Samo-opieka - ruch, odzywianie, sen, odpoczynek, zdrowe granice,
7. "Lekkosc" - poczucie humoru i dystans do siebie i calego zycia.
8. Duchowosc - zycie swiadome i w milosci do bliznich.
9. Umiejetnosc przebaczania.



PS Ciezko mi bylo przetrwac ten zalobny weekend po tragedii w Kolorado bez mojego zaufanego przyjaciela jedzenia, ktore to ma wladze aby wytlumic bolesne emocje i lek. Bo moje dziecko bywa w kinie. Prowadzi samochod. Moglo byc jednym z tych zabitych dzieci. Serce peka widzac bol rodzicow. Wytrzymalam jednak. Modlitwa. Medytacja pozwolila zmierzyc sie z tymi bolesnymi uczuciami.

wtorek, 17 lipca 2012

Dzien 190


Czas spedzony w podziemiach prywatnych dziennikow doprowadzil mnie do interesujacego miejsca. Tak jest zawsze jesli skoncentrujemy sie na naszej drodze, nie pedzac z wywieszonym jezykiem do celu. Jedna z moich pasji sa gorskie wloczegi - jesli tylko mam troche czasu najbardziej lubie pojechac pare godzin do stanu West Virginia, i zapuscic sie na zalesione szlaki. Najpiekniej jest tam jesienia. Te gory podobne troche do Beskidu Wyspowego w Polsce tylko sa o wiele bardziej rozciagniete i dzikie.

I tak dzisiaj myslalam o tym czasie w gorach -  idzie sie czesto droga trudna - pod gore, mozolnie  aby dojsc do miejsca w ktorym  to widok zapiera dech. Zatrzymuje sie tam - jest sie tam calym soba. Potem z radoscia schodzi sie ze szczytu. A potem trzeba wrocic do domu i zaczac swoje intensywne zycie. Kiedy zaczynalam ta wedrowke 366 uwaznych dni bylam gdzies blisko szczytu - wydawalo sie ze z entuzjazmem powedruje sobie przez ten rok. Wypoczeta, pelna zapalu.jak to zawsze bywa na poczatku roku. No ale nasze zycie nie odbywa sie na szczycie. I ja napotkalam na dosc nieprzyjemne podejscie - mimo ze przeszlam juz solidna droge, zlapalam sie pewnego dnia tym ze po raz kolejny wspomagam sie jedzeniem. No coz jedzenie to nie alkohol, nie narkotyki - czekolada na poprawe humoru, zasluzony deser po ciezkim dniu pracy. Tak wiele ludzi to robi od czasu do czasu - ja robie to kompulsywnnie, ukradkiem i czesto.
I wtedy przypadkiem - (chociaz nie wierze w zyciu w przypadki) wpadla mi w rece ksiazka w ktrorej przeczytalam ( po angielsku):

 ...........

Musimy nauczyć się nie sięgać po jedzenie jako rozwiązanie naszych problemów. To jest niedojrzała, dziecinna reakcja: tak jak małe dziecko biegnie do mamy po ciastko albo cukierka, aby uśmierzyć ból zdartej skóry na kolanie. Jeżeli masz niezaspokojony emocjonalny głód życia, przestań próbować zaspokoić go jedzeniem. Nigdy Ci się to nie uda, nawet jeżeli będziesz jadł przez tysiąc lat. Jeżeli będziesz nieszczęśliwy albo zdenerwowany, a życie będzie naciskać na Ciebie, kiedy czujesz tę presję, tę potrzebę jedzenia, powiedz sobie tak: "Jedzenie, którego moje ciało nie potrzebuje, nie rozwiąże tego problemu; ono jedynie pogorszy sytuację. Nie mam zamiaru uciekać, ale muszę stanąć z tym twarzą w twarz jak człowiek dorosły, z odwagą i godnością. Nie muszę robić tego w samotności. Ludzie na tym programie pokażą mi jak być silnym, aby znieść to, co muszę znieść, z Bożą pomocą. Zadzwonię do członka AŻ. Teraz."


http://anonimowizarlocy.org/nowicjusz.php

Na wiele pytan z tego kwestionariusza odpowiedzialam TAK


Czas mi stanac z tym problemem twarza w twarz jak dorosly czlowiek. Z pelna odpowiedzialnoscia za swoje zdrowie i to fizyczne i to psychiczne. Spedzilam kilka tygodni w podziemiach swoich dziennikow, zrobilam przeglad tysiaca przeszlych diet i prob uporania sie z problemem ( ktory istnial nawet wtedy kiedy moja waga byla wzorcowa) i zrobilam plan. Trzy super zdrowe posilki dziennie  ( odmierzone -odwazone, zdrowe jedzenie ktore lubie) o okreslonych godzinach i  wizyty na spotkaniach ktore w jezyku angielskim maja nazwe sugerujaca chorobe lub problem ( Overeaters) a w jezyku polskim nie brzmi to za pieknie - Anonimowi Zarlocy. I zaczynam abstynencje. Sa dziedziny zycia ktore wymagaja od nas drogi pod gore, czasem potrzebujemy wsparcia, przyznania sie ze jest sie bezsilnym wobec pewnych problemow.

Dzis bylam na pierwszym spotkabniu. Utwierdzilam sie w tym ze podjelam dobra decyzje. Na tym spotkaniu byly same kobiety - niektore szczuple, zadbane - anonimowi objadacze :) - brzmi to lepiej niz te zarloki.
Jestem wdzieczna za ten krok w mojej drodze. Trudny, bo wymagajacy przyznania sie przed soba ze jestem bezsilna. Odwaznu bo wymagajacy ode mnie odkrycia skrzetnie ukrywanego nalogu. Jestem wdzieczna gdzie doprowadzila mnie solidna uczciwosc wobec siebie. Zycie uwazne jest zyciem ciekawym i otwartym, czasem trudnym. To byl  chybotliwy dzien ale dobry.


 “When things are shaky and nothing is working, we might realize that we are on the verge of something. We might realize that this is a very vulnerable and tender place, and that tenderness can go either way. We can shut down and feel resentful or we can touch in on that throbbing quality. 
Pema Chödrön, When Things Fall Apart: Heartfelt Advice for Hard Times 

 Thank you my dear Pema, my Mentor. I am proudly announcing that I got in touch in on that throbbing quality.  Thank you for helping me to be brave. I will offer a prayer for you tonight. 

 Inspiracja na jutro:

Perform Anonymous Acts of Kindness

Anonymously perform acts of kindness, expecting nothing in return, not even a thank-you. The universal all-creating Spirit responds to acts of kindness with the response: "How may I be kind to you?"


 Dr. Wayne Dyer





poniedziałek, 16 lipca 2012

Dzien 189

Jak to w uwaznym zyciu bywa (co mnie zupelnie juz nie dziwi) dzis natychmiast nadarzyla sie okazja do podzielenia sie informacja o tym "growth mindset" 
(nastawieniu na rozwoj?) . W odpowiedzi dostalam ta historie
http://betterlifecoachingblog.com/2010/08/16/the-elephant-and-the-chain-whats-holding-you-back/

W wielkim skrocie po polsku - trenerzy zakladaja mlodym sloniom lancuchy aby uniemozliwic im ucieczke. Kiedy taki zniewolony slon dorasta mimo ze fizycznie jest zdolny aby rozerwac te lancuchy jednym ruchem, nie pomysli nawet o tym - bedzie trwal w tym zapamietanym z dziecinstwa zniewoleniu. Problemem tego nieszczsnego slonia jest jegowyuczona bezradnosc,  jednym slowem jego umysl, jego przekonania.

 Dlugi dzien dzisiaj - mimo tego ze tyle sie dzialo po tym moim urlopie - zachowalam duzo spokoju wewnetrznego. Po pracy zdazylam jeszcze na Claudii zajecia - to juz Yoga II ktora zmeczyla mnie wiecej niz dlugi bieg.


Myslac o wczorajszej notce znalazlam niespodziewanie odpowiedz na nurtujace mnie od jakiegos czasu pytanie - co stalo sie ze jestem mentorem dla wielu ludzi i w pracy i poza praca , a sama nie mam przyjaciol ktorzy byliby dla mnie mentorami. Co sie stalo? Alez to oczywiste. To moj olbrzymi problem z proszeniem o pomoc - gorzej, problem z przyznaniem sie przed sama soba ze takiej pomocy potrzebuje. I tak dzis sapiac na tej jodze, w ktorej nijak nie moglam zsynchronizmowac oddechu z cwiczeniami ( przypomnijmy sobie ze to Yoga II :) uswiadomilam sobie niezwykle jasno ze ja potrzebuje pomocy w odseparowaniu moich emocji od jedzenia. Coz jedni radza sobie ze stresem alkoholem inni jedzeniem. Na nic nie zdadza sie moje maratony, moje wycieczki rowerowe jesli nie uporam sie z tym kompulsywnym jedzeniem.

 Jutro wiec pierwsza wizyta tutaj:

http://www.oa.org/

 Zobacznymy gdzie mnie ta kolejna droga zaprowadzi.

Inspiracja na jutro:



Be content with what you have; rejoice in the way things are.
When you realize there is nothing lacking, the whole world belongs to you.

--Lao Tzu from the Tao Te Ching.


 Badz zadowolony z tego co masz ; ciesz sie z tego co jest. Jesli zdasz sobioe sprawe ze tak naprawde niczego ci nie brak, caly swiat nalezy do ciebie.


411
Wdziecznosc:
  • za spokoj wewnetrzny ktory udalo mi sie dzis zachowac
  • za ciekawa korespondencje dzis w pracy
  • za zajecia z Claudia 
  • za dostepnosc zdrowego jedzenia - te moje 1500 kcal calkowicie mnie zadowolily dzisiaj  
 Skonczony projekt

  • ??
Nadpilowana bariera ( albo naderwany lancuch:)
  • moj lunch wprawdzie przy biurku, ale zjadlam go wolno nie pracujac




niedziela, 15 lipca 2012

fixed/growth mindset

Ostatnio gdzies przeczytalam artykul ze kazdy z nas albo ma tzw. "fixed mindset" - czyli przekonany jest o tym ze  kazdy z nas  rodzi sie z okreslona inteligencja, ktora w calym zyciu pozostaje ma tym samym poziomie, albo tez wierzy sie ze do wynikow dochodzi sie stopniowo, wierzy w swoj samorozwoj "growth mind". Dla ludzi z tzw.  "fixed mindset" wszelkie przeszkody, trudnosci, krytyka porazki sa katastrofa,unikaja ich jak ognia, gdyz oni calkowicie identyfikuja sie z ta krytyka.


Tutaj wiecej na ten temat:
http://michaelgr.com/2007/04/15/fixed-mindset-vs-growth-mindset-which-one-are-you/

Ludzie o tzw. "growth mind" traktuja krytyke wrecz jako pomoc, dziekujac za mozliwosc poprawy i wzrostu.

I tutaj dochodzimy do odpowiedzialnosci naszej nie tylko za swoj "growth mind" ale tez swoich bliznich. Amerykanie wycwiczyli do perfekcji konstruktywna krytyke. Na zebraniach w pracy mowi sie o jasnych stronach projektu, oraz o tych co wciaz nalezy poprawic. W ocenie rocznej mowi sie o doskonalych osiagnieciach ale tez zawsze wskazuje sie profesjonalne obszary wzrostu. Nie ma destruktywnej i negatywnej krytyki - ludzi zacheca sie do pracy nad soba.

Z radoscia stwierdzam ze doszlam do momentu gdy coraz czesciej moja samoocena nie zalezy od zewnetrznych pochwal/akceptacji. Coraz czesciej w sytuacjach stresowych, trudnych zastanawiam sie jaka w tym dla mnie jest lekcja, czego sie nauczylam. Coraz czesciej wrecz szukam sytuacji ktore mnie troche rozciagaja, stawiaja pewne wyzwanie przede mna. Coraz bardziej szukam konstruktywnej krytyki.

Lato znow obezwladnia swoim wilgotnym goracem. Mialam bardzo goracy okres ostatnio i w pracy i w domu. W domu wizyta Kuby i Eli z szesciomiesieczna Ewunia. Zadziwiajace jest jak 6-miesieczne dziecko potrafi calkowicie zawladnac czworka doroslych dzieci. Moze dlatego ze to jest wyjatkowe szesciomiesieczne dziecko, ktore spi cala noc, i wlasciwie tylko narzeka kiedy cos sie dzieje. W pracy przygotowania na dwie duze konferencje. To wszystko w tym samym czasie. Dziecko z rodzicami wyjechalo - dom nagle zrobil sie bardzo pusty.

Inpiracja na jutro:


Inner peace creates world peace.

You get world peace through inner peace. If you've got a world of people who have inner peace, then you have a peaceful world.

Dr, Wayne Dyer

Swiat pelen pokoju osiaga sie przez poj wewnetrzny. Jesli w Twoim swiecie jest duzo liudzi pelnych pokoju wewnetrznego to wtedy  mieszkasz w swiecie pelnym pokoju.

 Jakie proste . Jakie logiczne. A wiec jutro po urlopie bede pelna pokoju wewnetrznego.

411
Wdziecznosc:
  • za pielne kazanie dzisiaj rano. Kazanie o tym ze kazdy z nas powolany jest do przetanczenia swojego zycia, swoim jedynym unikalnym tancem, nawet jesliby by byl on nieudolny, troche niezgrabnu to jesli wyraza nasza prawdziwa radosc.
  • za wspaniala joge. Za Claudie Neuman, ktora dzis koncentrowala sie na tym jak strach, lek potrafi zalozyc ciemne klapki nie tylko na naszyc oczach ale tez na naszych sercach.
  • za mojego prywatnego koloryste, ktory przepieknie nalozyl mi farbe na wlosy dzisiaj ( a kolorysta jest osobistym mezem!) 
  • za moj nowy rower , ktory obiecuje wiele przygod w przyszlosci i moze mniej bolesne dojazdy do pracy
Skonczony projekt
  • ulozylam sobie jadlospis na caly tydzie korzystajac z tej strony. Okolo 1500kcal.
Nadpilowana bariera





wtorek, 26 czerwca 2012

jak to bylo? ktory to dzien?

Jak to bylo? Start Where You Are? Zacznij w miejscu w ktorym jestes.









"Ring the bells that still can ring

Forget your perfect offering

There is a crack in everything

That's how the light gets in".




Zdecydowanie w moj blog wkradlo sie pekniecie i szczelina niesystematycznosci.  Z przestrzeni forumowej przenioslam sie na jakis czas w grube zeszyty. Sam na sam ze soba.


Kiedy moj sym byl maly, mial tutaj tak zabawke, ktora nazywala sie Etch -A-Sketch. kazde dziecko amerykanskie ma ta zabawke. Nigdy specjalnie sie nie zastanawialam jak ona dziala - ale przy pomocy dwoch obracajacych sie galek mozna narysowac caly obrazek. Wygladala ta zabawka tak:



Aby ten obrazek usunac nalezalo ta zabawka  potrzasnac - obrazek znika. Zostaje pusta tabliczka. Tak mialam przez kilka ostatnich tygodni- czulam jak musialam potrasnac troszke tym moim myslowym Etch-A-Sketch , chwilami nawet calkiem  gwaltownie, aby uwolnic sie od pewnych ciazacych mi przekonan. Trzeba bylo zejsc do podziemi zeszytow w ktorych pisze sie niebieskim atramentem, ktory ja w koncu zmienilam na zielony. Ten niebieski w polaczeniu ze lzami zostawial male rzeki, Smutne. Zielony kleksy zamienialy sie w nadzieje.

 I w koncu to znalezisko:


“Hope is not about proving anything. It's about choosing to believe this one thing, that love is bigger than any grim, bleak shit anyone can throw at us.”
Anne Lamott, Plan B: Further Thoughts on Faith 

Kiedy nie wiesz jak zareagowac wybierz  MILOSC - dobre i pozytywne slowo, lub cisze jesli takiego nijak znalezc nie mozna.  Nawet jesli wydawalaby Ci sie absolutnie niemozliwa.

W koncu przyniesie ona rezultaty.

 I tym wpisem wychodze z podziemi moich grubych zeszytow na swiatlo dzienne.














środa, 23 maja 2012

Dzien 145

 Jakis czas temu ktos powiedzial mi ze nasze pragnienia powinny byc naszym kompasem. Zgadzam sie z tym. Ale tylko wtedy jesli sa to pragnienia narodzone z ciszy, z prawdziwego kontaktu ze soba. Bo w moim zyciu te pragnienia predzej czy pozniej sie spelniaja. Dlatego jest tak wazne o to dbanie z samym soba. Medytacja, dlugie spacery, codzienna refleksja - to tak wazne, a czasem tak ciezko wygospodarowac na to czas.Czytam teraz malutka ksiazeczke Deepaka Chopry "The Seven Spiritual Laws of Success". zadziwiajace, bo tyle w tej ksiazeczce moich przemyslen - co swiadczy ze wiele prawd jest po prostu uniwersalnych. Koniecznosc praktykowania ciszy. Nawet w jezyku polskim brzmi to slicznie.

NOWY ROK 2021 - czego dowiedzialam sie w roku 2020?

  Ze mojemu , prawie 30 -letniemu malzenstwu potrzeba bylo tego czasu spedzonego w domu, ktory wzmocnil nasza przyjazn. I ze zaloba bardzo b...