środa, 25 kwietnia 2012

Dzien 126

Kiedys juz pisalam tutaj o mojej kolezance Krystal, ktora walczy z rakiem. W moim wieku, ma corke o rok mlodsza od mojego Bena , ktora w przyszlym roku zaczyna swoje studia. Kilka razy wczesniej rozmawialam z Krystal na temat umierania - wszystko zaczelo sie od tego jak w pewnym momencie zwierzyla mi sie ze meczy ja moja pozytywne i optymistyczne nastawienie do wszystkiego, ze nie chce juz udawac ze ona nie jest smiertelnie chora. Ze to bycie silna i pozytyuwna wymaga zbyt duzo energii od niej. Bylo mi przykro, ale odwazylam sie ja powiedziec ze ja nie umie z nia rozmawiac, bo boje sie zeby nize zrobic jej przykrosci. No i wtedy zaczelysmy rozmawiac o naszej smiertelnosci, o umieraniu, o tym co moze pomoc drugiemu czlowiekowi. Stan Krystal nagle sie gwaltownie pogorszyl, dostala zapalenia pluc. Bylysmy z kolezanka odwiedzic ja w szpitalu. nie wiem dlaczego, ale mam takie glebokie przeczucie ze Krystal doczeka sie jeszcze konca roku szkolnego. Ona sama w to nie wierzy, nie wierzy ze wyjdzie z tego szpitala. Jest bardzo pogodzona i spokojna.

Mieszkajac jeszce w Polsce spedzilam duzo czasu w szpitalach odwiedzajac starszych czlonkow mojej rodziny. Pamietam swoje przerazenie z tamtego okresu, pamietam bunt, bezsilnosc. W polskich szpitalach roznosil sie zawsze ten przerazliwy zapach choroby...jak ja nie lubilam tych wizyt. wtedy wydawalo mi sie ze sama jestem niesmertelna - tak czuje czlowiek majac lat 20. Bogu dziekowac ze Krystal ma dobre ubezpieczenie i doskonala opieke. Wielu przyjaciol wokol siebie...Gleboka wiare. Krystal jest Swiadkiem Jehowy i jej wiara nie pozwala na transfuzje krwi. Krystal ma raka krwi. Nie wiem, nie pytalam jej czy transfuzja krwi przedluzylaby jej zycie...Nie mam pojecia. Gdybym nie znala Krystal, a uslyszala o takiej sytuacjai - powiedzialabym bezsens. Znajac Krystal, widzac jakim dobrym i szlachetnym jest czlowiekiem, gleboko szanuje jej decyzje.Wszyscy w pracy placza rozmawiajac o Krystal. Jej dobroc, lagodnosc, cieplo dotknelo nas wszystkich gleboko.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Dzien 123 (Earth Day - Dzien Ziemi)

Przerwa w blogowaniu miala swoje zrodlo w tym ze zorientowalam sie ze blog ten stal sie dla mnie bardzo subtelna forma samoagresji.  Kiedy mialam dobry dzien, odkreslilam wszystko na mojej liscie do zrobienia, kiedy wszystko szlo wedlug zaplanowanego planu - to wtedy bylam ta lepsza soba, to osoba blizej tej doskonalosci. Kiedy mialam gorszy dzien, kiedy czulam dyskomfort - uciekalam w te pedy od tej sytuacji, od tej chwili - dorabiajac do tego jakas historie. Czasem to byla historia majaca korzenie w mojej przeszlosci. Czasem byla to emigracyjna historia. Czasem malzenska.

Kiedy zorientowalam sie co sie dzieje , postanowilam spedzic troche czasu sama ze soba aby przyjrzec sie sobie, dokladnie takiej jaka jestem. Nie tej doskonalej jaka chcialabym byc. Pod koniec kazdego dnia spedzic troche czasu ze soba i zobaczyc te wszystkie "ziemskie" tony mojej osobowosci. To co czesto krytykuje u innych. To do czego dorabiam dluga historie. Zobaczyc je i zaprzyjaznic. Pobyc w tym miejscu, nie probujac uciekac, nie szarpiac sie - po prostu byc ze soba taka jaka jestem. To troche tak jak bycie w ciemnym pokoju. Ja troche boje sie ciemnosci, a juz ciemny i zamkniety pokoj napawa mnie lekka panika. Moja natychmiastowa reakcja jest ucieczka, poszukiwanie drzwi wyjsciowych - natychmiast dorabiam sobie historie co kryje sie w tym pokoju , co moze mi sie stac. Czasem atakuje na oslep, aby tylko uniknac tego dyskomfortu ciemnosci, leku i bolu. Wystarczy jednak wyciszyc sie, uspokoic sie,  przeczekac i  nagle dzien, swiatlo - okazuje sie ze w tych ciemnosciach krylo sie tyle ciekawych rzeczy.Tyle kolorow. Tyle ksztaltow. Wtedy rodzi wlasnie sie wspolczucie, tolerancja, zrozumienie - dla siebie, a potem dla innych.

Wracam na ten blog nieco bardziej zaprzyjazniona ze soba, i zdecydowanie mniej doskonalsza. Wracam z bardziej otwartym sercem na siebie, ktore niewatpliwie przetlumaczy sie na bardziej otwarte serce dla innych. Wracam dojrzalsza. Ten swoj ciemny pokoj swojej duszy mam nieco rozjasniony, rozpoznany i bardziej zaprzyjazniony.

"Compassion isn't some kind of self-improvement project or ideal that we're trying to live up to. Having compassion starts and ends with having compassion for all those unwanted parts of ourselves, all those imperfections that we don't even want to look at." Pema Chodron

Czuje sie bardziej radosna i gotowa aby ten blog stal sie bardziej ziemski. 







czwartek, 12 kwietnia 2012

Dzien 100 -113

Dzien 100. Okazja do krociutkiego spojrzenia w tyl. Jak wzroslam podczas tych 100 dni, podczas ktorych staralam sie zyc bardziej uwazniej i pelniej.Czy spedzilam wiecej czasu na swojej drodze?  Mam wrazenie ze byly chwile ze  zerknelam w tym kierunku. Pewne bramki jakby sie uchylily dla mnie...

Te ostatnie 100 dni nauczylo mnie  pokory i czujnosci. Byly dni ze czulam sie na szczycie gory - i tej emocjonalnej, i tej duchowej i wydawalo sie ze nic nie jest mnie w stanie stamtad stracic. Wszystko to aby po jakims czasie znow znalezc sie w dolinie trudnosci...I to dobrze - nie ma nic gorszego jak pewnosc i arogancja, oraz to poczucie ze sie dotarlo, ze osiagnelo...

Wciaz bardzo brakuje mi czasu. Wciaz mam za duzo pracy. Kolejny weekend spedze w pracy. Jestem tak zmeczona ze kiepsko spie. Jak kiepsko spie to malo sie ruszam. Jak sie malo ruszam to kiepsko spie. Czego potrzebuje - dobrego urlopu. Te cztery dni spedzone z Benem w gorach byly cudowne, ale nie wystarczyly na naladowanie baterii.

Jak wiec widac z tego wpisu potrzebna mi jest doza samo-opieki, i to potezna doza. Moze ten kryzys bierze sie stad ze niedawno pozbylam sie poteznego stresu w pracy. Moze z tego ze zaniedbalam regularnosc, zaniedbalam pisanie tego blogu, zaniedbalam zycie duchowe.

Wiec na poczatek kopiuje z mojego ulubionego amerykanskiego blogu


Fear less, hope more; eat less, chew more; whine less, breathe more; talk less, say more; hate less, love more; and all good things are yours.


niedziela, 8 kwietnia 2012

Dzien 98-99





Psalm 114
Kiedy Izrael wyruszył z Egiptu, dom Jakuba spośród ludu o niezrozumiałej mowie. 
Juda stał się jego miejscem świętym, Izrael wspaniałym obszarem jego panowania. 
Morze to zobaczyło i rzuciło się do ucieczki, Jordan zaś począł zawracać. 
Góry podskakiwały jak barany, wzgórza -jak jagnięta.
Co ci się stało, morze, żeś pierzchło, Jordanie, żeś zaczął zawracać? 
 Góry, że podskakiwałyście jak barany; wzgórza-jak jagnięta?
Z powodu Pana znoś dotkliwe boleści, ziemio, z powodu Boga Jakubowego,  
 który zamienia skałę w trzciniaste rozlewisko wód, krzemienną skałę w źródło wody. 


Kiedy dzies podczas popoludniowego nabozenstwa Evensong chor spiewal Psalm 114 - "co sie stalo morze zes perzchlo, Jordanie zes zaczal zawracac" - przypomnialy mi sie glebokie kaniony w Kalifornii , ktore zostaly  pozostaly po tym jak rzeka Kolorado zmienila swoj bieg....
Nie widzialm wzgorz podskakujacych jak jagnieta, rzek zawracajacych, morza rzucajacego sie do ucieczki - ale moje naitymniejsze spotkania z Bogiem odbywaly sie wlasnie wsrod przyrody. Pierwsze, dawno, dawno  temu bylo podczas wycieczki narciarskiej - stalam na wielkiej iskrzacej polanie, wsrod ciszy i dusza moja byla calkowicie otwarta na obecnosc Boga. Pisze o tym gdyz czytam teraz ksiazke pt Close . Autorka, Cloe Breyer opisuje swoj pierwszy rok w seminarium duchownym ( w kosciele episkopalnym kobiety maja takie sama prawa kaplanskie jak mezczyzni) w kontekscie roku liturgicznego, i czesto odwolje sie do tych intymnych momentow spotkan z Bogiem...





piątek, 6 kwietnia 2012

Dzien 96-97

The grass is not, in fact, always greener on the other side of the fence. Fences have nothing to do with it. The grass is greenest where it is watered. When crossing over fences carry water with you and tend the grass wherever you may be.
 ~Robert Fulghum

Trawa nie zawsze jest bardziej zielona po drugiej stronie plotu. Chociaz tak latwo wpasc w pulapke takiego myslenia. Te ploty nie maja sie nijak do tej zielonej trawy. Musze sobie znow przypomniec ze nawet jak przebrne przez kolejny plot, skresle nastepna rzecz z mojej listy do zrobienia, lub zrealizuje swoje marzenie, trawa nie stanie sie zielensza za tym plotem. Prawda jest taka ze trwa jest zielona tam gdzie jest podlewana. Tak wazne jest wiec aby niesc ze soba ta wode i podlewac ta trawe po kazdej stronie plotu. Mam wrazenie ze ostatnio przelazalam za kolejny plot zapominajac kompletnie o podlewaniu trawy. Bardzo mi sie ona po tej mojej stronie podsuszyla, i spotegowala marzenia o znalezieniu sie gdzie indziej. Czas wrocic do dbania o ta moja trawe tutaj i teraz.

środa, 4 kwietnia 2012

Dzien 94-95

Plan zrealizowany. Pozbylam sie dwoch wielkich programow wraz z jednym, bardzo trudnym pracownikiem. Rozmowa podsumowujaca mnie wykonczyla - ale zaczynam nowy rozdzial. Mam nowa osobe w zespole, ktora sama wybralam i wiem ze wspolpraca bedzie nam sie ukladac bardzo dobrze.
Ide odsypiac, i od jutro zaczynam troche nowy rozdzial zawodowy.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Dzien 92-93

Monitor Your Inner Dialogue

Recognize that what you think about, expands. Monitor your inner dialogue, and match your thoughts to what you want and what you intend to create.

Dr. Wayne Dyer 

 Uwazaj na swoj wewnetrzny dialog.

Nasze mysle mozna troche porownac z tym surowym ciastem na drozdzach ( ktorego notabene od wielu lat nie moge tutaj upiec - ile razy probuje to wychodzi my zakalalec). Jak to z tym   zaczynem drozdzowym  bywa, ma on tendencje rosnac, podwajac swoja objetosc - bylam swiadkiem tego jak w mojej wlasnej kuchni zaczynal nawet wypelzac z naczynia. To samo z naszymi myslami. Zaczynaja sie w glowie, ale czesto sa poczatkiem pozniejszej rekacji. Dlatego tak wazne jest aby wylapac te robaczywe mysli w zalazku. Ktore sa robaczywe? Te, ktore napedzane sa strachem, niepokojem, nienawiscia, zazdroscia a czesto nawet po prostu zmeczeniem czy tez znudzeniem. Ja pomalutku wchodze wlasnie w taki zwyczaj - sprawdzenia U SIEBIE - co sie dzieje. Jesli czuje niepokoj - potrafie juz przystanac na chwile, i doszukac sie zrodla tego niepokoju. Zlosc, smutek - czasem nic sie z tym nie da zrobic, ale wlasnie "pobycie" z tymi emocjami, otoczenie je opieka zazwyczaj prowadzi do wyciszenia. Pieknie o tym pisala Pema Chodron  ze czesto wlasnie przez te negatywne emocje, tyle mozemy sie o sobie samych nauczyc. Zrodlo tych zlych emocji moze byc w naszym dziecinstwie, w naszych kompleksach, czy innych problemamch. Glebsze przyjrzenie sie tym emocjom moze byc bardzo potrzebna lekcja.
 
“…feelings like disappointment, embarrassment, irritation, resentment, anger, jealousy, and fear, instead of being bad news, are actually very clear moments that teach us where it is that we’re holding back. They teach us to perk up and lean in when we feel we’d rather collapse and back away. They’re like messengers that show us, with terrifying clarity, exactly where we’re stuck. This very moment is the perfect teacher, and, lucky for us, it’s with us wherever we are.”
Pema Chödrön  
 
Kolejny krok to " match your thoughts to what you want and want to intend to create" - czyli dopasuj swoje mysli do tego czego chcesz, i zamierzasz osiagnac. Jestem przekonana o slusznosci tego stwierdzenia w sferze emocjonalnej i sferze duchowej. W materialnej w pewnym stopniu tez. Sprawdzilam to na sobie - tak bardzo czesto moj swiat zewnetrzny odzwierciedla moj wewnetrzny dialog. 
 
Od conajmniej dwoch lat mialam trudnosci z jednym z moich pracownikow. Ta trudnosc mogla sie przeksztalcic w otwarty konflikt. Nie dopuscilam do sytuacji aby myslec o nim negatywnie, nie dalam sie wciagnac w zadne rozgrywki - rozpoznalam ze po prostu zle sie nam pracuje razem, i pomalutku doprowadzilam do wymiany w zespole. Z radoscia stwierdzam, ze chlopak dojrzal, stal sie bardziej profesjonalny - w poprzednich pracach nie wytrzymal dluzej niz trzy lata. Nie wiem ile razy musialam skarcic sie za msciwe myslenie. Odeprzec pokuse aby zatarasowac mu droge do ciekawych projektow lub nie przekazac waznej informacji. Nie byly to przyjemne lekcje, ale wiele nauczyly mnie o sobie.
 
 Z drugiej strony klepie sie po ramieniu, ze doszlam do wniosku ze najlepszym rozwiazaniem dla nas bedzie sie rostac. Ze doszlam do wniosku ze po prostu czasem pola biologicznie pewnych ludzi zdecydowanie sie odpychaja. I ze skierowalam swoja energie na reorganizacje,  ktora zakonczy sie w tym tygodniu. Wraz z tym pracownikiem pozbywam sie dwoch duzych projektow - Alleluja.


411
Wdziecznosc:
  • Za to ze mam duzo samodzielnosci w pracy i w duzym stopniu wplywam na atmosfere w jakiej pracuje.
  • Za to ze z taka przyjemnoscia wracam do pracy po dlugiej nieobecnosci. Nie zawsze tak bylo.
  • Za dostatek materialny. Mam wszystko czego potrzebuje. Zadziwiajace ze kiedys wciaz czegos mi brakowalo.
  • Za zdrowie.
Skonczona rzecz:
W pracy dobry i w miare spokojny dzien. Ide zaraz na gym wiec mam nadzieje skonczyc zaplanowany trening.

Nadpilowana bariera:
Poglebiamy komunikacje malzenska. Planujemy wspolne zajecia. Slucham uwazniej!

NOWY ROK 2021 - czego dowiedzialam sie w roku 2020?

  Ze mojemu , prawie 30 -letniemu malzenstwu potrzeba bylo tego czasu spedzonego w domu, ktory wzmocnil nasza przyjazn. I ze zaloba bardzo b...