wtorek, 28 sierpnia 2012

have the good day!

Have the good day! Miej dobry dzien!
Slysze to kilka (albo i kilkanasie razy dziennie) w zaleznosci od tego ile razy przemiesczam sie winda miedzy pietrami w pracy. Czesem  - have a good one! Miej! Troche pasywne to pozdrowienie. Bo na to "mienie?  nie za bardzo mamy wplyw. Bardziej energiczne byloby powiedziec - Make it a good day!
Uczyn z tego dnia - dobry dzien. Jak??? Na tym blogu ( tak to blog o minimalizmie - moj syn zartobliwie stwierdzil ze to kolejny kierunek, ja na to ze czlowiek wielomywiarowy jest i wzrasta w roznych kierunkach!) znalazlam 10 bardzo przekonywujacych rad na to jak zmaksymalizowac szanse na dobry dzien: Tlumacze wiec nieudolnie, bo tlumacz ze mnie amator:

1. Wstawaj wczesnie. Odhaczone. To mam we krwi. To wielce ceniony gen prababki Malgorzaty co to chlopka byla, ktora poslubil pradziad Korczynski za co zostal wydziedziczony. Babka Malgorzata urodzila chyba 12 dzieci i cale gospodarstwo trzymala w swojej mocnej chlopskiej garsci - i ja czesto czuje ten jej gen w sobie, zwlaszcza jak wczesniej rano wyjde cos grzebac w moim ogrodku. Ranki sa moja ulubiona pra dnia - nie potrzebuje budzika. To latwe:)
2. Jedz zdrowo: Zdecydowanie, ale to zdecydowanie lepiej w tej dziedzinie. Duzy postep.
3. Ruszaj sie: Zle bardzo tutaj teraz - gorace lato kompletnie mnie wytracilo z mojej rutyny. Rower
(przepiekny) czeka na mnie. No dobrze, dzis zadzwonie do Mika ( naszego ochroniarza) o miejsce w garazu na ten rower. We wrzesniu nastapi godzina ZERO. W koncu sie odwaze sprobowac dojazdu na rowerze do pracy.
4. Skoncz codziennie jakis projekt: Ha??? Czy tego nie praktykowalam wczesniej na tym blogu? Coraz czesciej zaczynam mniej i koncze wiecej. Zimowe cwiczenie przynosi owoce. ha! ha! Trzeba wrocic do 311.
5. Zrob jedna rzecz ktora kochasz. Czasownik "kochac" ma inna wage w USA niz w Polsce. Ludzie kochaja i nienawidza z mniejsza sila tutaj. Czesto na waznym spotkaniu pracowym - ktos skomentuje - I LOVE IT. Znaczy to ze wyjatkowo cos sie spodobalo, ze znalazlo rezonans. O to nie za bardzo dbam - obszar do zastanowienia sie i zmiany.
6. Odpoczywaj efektywnie. Lepiej, zdecydowanie lepiej w tej dziedzinie. Jak czuje sie bardzo zmeczona umie wlaczyc tryb osobistego pogotowia ratunkowego. Dbam o sen. Dbam o swoj niedzielny sabath. Lepiej, lepiej - pracoholizm pod kontrola.
7. Badz obecny w kontaktach z innymi. Jest dobrze. Umiem sluchac , umie BYC.  Pracujac 12 lat w organizacji dbajacej o rozwoj pracownikow, przeszlam kilka dobrych kursow na temat aktywnego sluchania. Mialo to pomoc w pracy, pomaga tez w zyciu osobistym.
8. Daj cos komus z siebie  - tak to wazne - moze to byc czas, moze byc to dobre slowo. Ja lubie dawac i problemem dla mnie jest stworzyc okazje dla innych ludzi aby mogli mnie cos dac. Ucze sie brac. Prosic o pomoc. Prosic o rade. Zadzwonic do kogos jak mi jest zle. Dla mnie ta rada powinna brzmiec - otworz sie na dostawanie/ branie..Dawanie gdy sie jest zamknietym na dostawanie prowadzi do goryczy, i wypalenia sie. Ta lekcje przerobilam bolesnie.
.Mialam kiedys o tym bardzo dobra dyskusje z moim bratem, i dogrzebalam sie dosc poteznego klamotu emocjonalnego tutaj...Klamot jest troche przesuniety, zminimalizowany ale branie/dostawanie jest problematyczne dla mnie....
9.Dbaj o swoja dusze - staram sie . To moj wazny wymiar. Musze dzis napisac do Roberta bo bardzo rozluznilam wiezy ze swoim kosciolem i chce troche sie bardziej wlaczyc w zycie spolecznosci. To bardzo wazne dbac o miejsce w ktorym dusza moze sie rozwijac.
10. Reset - hmm, nie wiem jak przetlumaczyc, ale kazdy dzien trzeba ladnie zakonczyc, zadbac o swoja fizyczna strone byc, aby zmaksymalizowac dobry poczatek kolejnego dnia.

I jeszcze cos ode mnie dobry dzien, to niekoniecznie dzien w ktorym wszystko mamy pod kontrola, wszystko idzie zgodnie z planem. Dobry dzien to taki w ktorym jestesmy otwarci na wszystko co ten dzien przyniesie, otwarci na kazda lekcje - nawet ta trudna. Tych 10 punktow powyzej moze zmaksymalizowac taka postawe...

HAVE A GREAT DAY!

niedziela, 26 sierpnia 2012

koncowka lata

 Moje lato bylo niezwykle pracowite - duzo sluzbowych wyjazdow, duzo nowych i ciekawych  projektow. W Waszyngtonie nie ma sezonu ogorkowego - mozna powiedziec ze wlasciwie lato jest okresem bardzo goracym tak pogodowo jak i pracowo.
W ostatnim tygodniu w powietrzu czuc juz jesien, zmienia sie pogoda -pierwsze zolte liscie spadaja z drzew. Alleluja. Mimo ze Claudia przekonywala nas ze mozna dobrze wykorzystac ten gorac, to lepkie powietrze do pracy nad naszymi emocjami i nad naszym cialem - do mnie nie bardzo to trafiialo. Lato jest po prostu meczace dla mnie.

Wraz z ta nadchodzaca jesienia czuje nadplywajaca energie, chec porzadkowania mojego ogrodka - juz niedlugo bedziemy sadzic jesienne astry, i cebule wiosennych kwiatow. Samotna ( jedyna - nie-pozarta przez jelenie) rolisna dynii wije sie miedzy kwiatkami.

Moj droga 366 dni uwaznego zycia dala spektakularne wyniki tego lata. Moje letnie wyjazdy, praca, zycie byly pelne ciszy i radosci, mimo ze na zewnatrz tak wiele sie dzialo.

 “Happiness is not something ready made. It comes from your own actions.” -Dalai Lama


Szczescie nie jest czyms co dostajemy gotowe. Szczescie przychodzi do nas jako rezultat naszych wyborow, naszych poczynian. Niby oczywiste, ale nie tak bardzo dla mnie. Ja tego musialm sie nauczyc, musialam przemyslec wiele rzeczy, przewartosciowac nabyte w dziecinstwie i mlodosci  przekonania. Zaczelam na blogu, potem zeszlam do podziemi intensywnych prywatnych refleksji. Musialam stanac twarz w twarz z gleboko zakorzenionymi lekami, musialm wyciagnac wszystkie duchowe i emojonalne klamoty na swiatlo dzienne i zastanowic sie czy wciaz mi sa potrzebne, czy sluza mojemu uwaznemu zyciu, czy nie blokuja potrzebnej energii zyciowej. W wyniku tej pracy dopadla mnie nieprzezyta zaloba - jednak teraz mialam na tyle odwagi, aby stawic czola tym bolesnym emocjom. Nie umarlam. Kolejne skorupsko spadlo z mojego serca - tak mniej opancerzona jestem bardziej wrazliwa, ale tez silniejsza i bardziej otwarta na cale spektrum uczuc , ktore przynosi pelne zycie. Kiedy zyje sie w takim emocjonalnym pancerzu - bolesne uczucia nie bola, ale czy warto zyc tak na pol gwizdka?

W efekcie, mimo ze na zewnatrz lato bylo wyjatkowo upalne, mnie udalo sie  przewietrzyc troche  swoje myslenie, zrobilam troche miejsca na nowe, pozbylam sie pewnych klamotow - wprowadzilam pare wartosciowych rzeczy do swojego serca. Ten proces wewnetrznego porzadkowania rozciagnal sie na zewnetrzne porzadkowanie.Porzadkuje przestrzen, i czytam blogi na temat prostoty i minimalizmu...

Obecnie tez czytam malutka ksiazeczke Deepaka Chopry - "The Seven Spiritual Laws of Success"

Dla mnie sukcesem jest zycie pelne, radosne, obfite w zdrowie, w milosc, w ciekawe projekty i prace. Zycie zbalansowane (jest lepiej, lepiej  w tej dziedzinie tez - wciaz nie wzielam urlopu, ale zaczelam sobie organizowac mini-urlopiki, pogotowia samo-opiekuncze i mysle ze do konca roku zorganizuje sobie tak swoja prace ze bede planowac regularne urlopy.)

Przez najblizszy tydzien bede koncentrowac sie na nastepujacych zadaniach z tej ksiazeczki:

1. Codziennie spedze 30 minut na BYCIU - 15 minut rano i 15 minut wieczorem.Medytacja wciaz sprawia mi ogromna trudnosc. Nie mam cierpliwosci. Mysli ( zwlaszcza wieczorem) wracaja do pracy, podsumowywuja, planuja.  15 minut  koncentracji na oddechu, wyciszenie rozlatatnuch mysli bedzie dla mnie wyzwaniem.
2. Codziennie spedze  chwilke obserwujac przyrode. Wschod slonca, zachod slonca, deszcz, chmury...
3. Przez caly tydzien nie bede osadzac, porownywac - wszystko jest jakie jest, tak samo dobre i potrzebne.



“Judgements prevent us from seeing the good that lies beyond appearances.” W. Dyer

Nasze ocenianie, porywnywanie, sadzenie nie pozwala nam dotrzec pod powierzchnie tego co widzimy. Czesto wlasnie te smaki zycia, ta prawdziwa wartosc, krwistosc znajduje sie pod powierzchnia. Ile ja znam z pozoru niepozornych, a w gruncie rzeczy fantastycznych ludzi!

 Czesto nasz osad to odbicie naszych problemow lub chec poprawienie sobie wlasnej wartosci (poprzez porownywania). Moje poczucie wlasnej wartosci wzroslo niebywale kiedy zaczeolam widziec kiedy  oceniam i porownuje. Coraz czesciej umie zatrzymac ten destruktywny nawyk - zobaczyc co sie dzieje, powiedziec - OCENIAM, i otworzyc sie na to co moze byc pod powierzchnia tych moich osadow. Czasem pod powierzchnia nie ma za duzo, ale czesto czeka tam na mnie niespodzianka, ktorej nijak bym nie zauwazyla, gdybym zablokowala sie powierzchownym sadem. Czasem w wyniku takiego zlapanego oceniania na swiatlo dzienne wyjdzie jakis moj klamot duchowy lub emocjonalny, ktory zawadza. Tak czy inaczej te szybkie odruchowe sady zamykaja nam drzwi przed pelnym uczestnictwie w obecnym momencie. 










NOWY ROK 2021 - czego dowiedzialam sie w roku 2020?

  Ze mojemu , prawie 30 -letniemu malzenstwu potrzeba bylo tego czasu spedzonego w domu, ktory wzmocnil nasza przyjazn. I ze zaloba bardzo b...