środa, 20 marca 2013

I pray for humility, honestly, because it’s very easy to be caught up in this world. — Katy Perry



Refleksja do przemyslenia w drodze do pracy,  pare slow wieczorem.



FAST from your biggest worldly vice today (be it media, internet, alcohol, food, porn, politics, gossip, etc.).
PRAY for humility today.
GIVE others the benefit of the doubt today.

wtorek, 19 marca 2013

 It takes ten times as long to put yourself back together as it does to fall apart. — Suzanne Collins, Mockingjay
 
Rozpasc sie emocjonalnie jest dziesiec razy latwiej, niz po tym pozbierac sie do kupy.
 
Prawda, prawda. Tak latwo jest wybuchnac, urazic, obrazic, niewysluchac, trzasnac drzwiami, wrzasnac, tupnac. Moment, chwila i juz traci sie panowanie nad sytuacja i nad soba. Trzesienie ziemi. Ale po tym trzeba sie pozbierac. poskladac zraninioe kawalki do kupy. I czasem sie juz zupelnie nie da. gdzies tam zostaje rysa, spalony most, rany ktore dlugo i bolesnie sie goja.
 
 
Dlatego tak wazne aby do trzesienia ziemi nie doprowadzic. Nie histeryzowac. Nie brac wszystkiego do siebie. Nie byc przewrazliwionym. Byc solidnym, mocnym drzewewm z glebokimi korzeniami w swoich wartosciach. Miec odwage do mowienia prawdy. Ale tez madrosc do mowienia tej prawdy tak, aby drugi czlowiek nie czul sie upokorzony, zraniony, rozdarty naszymi wartosciami i punktem widzenia. To dla mnie czesto trudne, chociaz zrobilam juz postep w tej dziedzinie. Mam  wokol siebie mentorow. Najczesciej sa to starsi i bardzo madrzy ludzie. Ktorzy wiele przezyli i wiele wiedza. I wazne dla mnie aby otaczac sie tymi madrymi ludzmi, dbac o relacje z nimi, czerpac z ich wiedzy i doswiadczenia. Wdziecznosc za tych ludzi w moim zyciu.
 
 

FAST from saying negative things about and to people — the people you know and the people you don’t know.
POST: od obagdywania innych ludzi - ludzi ktorych sie zna i ludzi ktorych sie nie zna. (Postep, postep w tej dziedzinie!)

PRAY for calmness and to keep your temper in check.
MODLITWA: o spokoj wewnetrzny

GIVE a compliment or an uplifting message to two or more people you have ever offended with your words.
 DAJ: podaruj  complement, lub dobre slowo ludziom ktorych obrazilas. Hmmm...dla mnie to troche powierzchowne. Staram sie z calego serca miec dobre i glebokie relacje z innymi ludzmi. Ale tez z pewnymi osobami nigdy takich relacji miec nie bede, i wazne jest aby fakt ze pewne  osoby mnie nie lubia, unikaja , nie ranil mnie. Abym umiala uszanowac prawo innych osob do ich relacji z ludzmi. bo niemozliwe jest byc zaprzyjaznionym ze wszystkimi. Ale tez wazne jest aby nie miec wrogich relacji, i te ktore maja potencjal takimi sie stac, to lepiej po prostu aby byly neutralne. Najgorsze chyba to miec zadnych relacji.

poniedziałek, 18 marca 2013

 Przebieglam i skonczylam calkiem niezle. Pomyslec, ze kiedy zaczynalam biegac w zeszlym roku , po dwoch minutach truchciku , blagalam o swoje  zycie, to te 5 km to jest niezle osiagniecie. Ostatnie dwa lata bardzo pracowalam nad moim duchem i moimi emocjami. I tak sobie mysle, ze w moim 48 roku zycia   popracuje wiecej nad swoim cialem , musze zgubic jeszcze co najmniej 5-10 kg. I zrobie to w sposob radosny. Skonczymy wiec ten Wielki Post i prace nad duchem ( bo zaczelismy i nalezy skonczyc) i wejdziemy w kolejna faze wzrastania - uporanie sie z ostatnimi kilogramami.

To pierwsze zdjecie jest bardzo symboliczne dla mnie. Kiedy zaczynalam moj poprzedni blog, ilustracja do tego blogu bylo to. Wciaz malo swiatla, ale uczucie ze to swiatlo  jest, tam za tymi drzwiami.Trzeba tylko miec odwage tam sie dostac.





i to pozniej . Wciaz schody  na ktore trzeba sie wdrapac. Ale wszystko jasniejsze, i perspektywa wieksza.



 A teraz bardziej jest to. Radosc. I ja na tej drodze. I juz duzo za mna i wiecej odwagi we mnie.



 I medal!!! Na chwilke przystaniemy zeby sie nim pocieszyc i dalej w droge:)::):) Ale juz taka prostsza i radosniejsza.


piątek, 15 marca 2013

Dzis moj dzien.
48 urodziny.

Przede wszystkim tak mile jestem zaskoczona i bardzo dziekuje za zyczenia z bloga przeslane na moi email. Za wszystkie zyczenia na Facebooku. Zatrzymam sie z radoscia nad tym ile ludzi o mnie pamietalo. Jestem wdzieczna. Bardzo wdzieczna.

A czego ja sobie zycze w tym dniu?

Abym kontynuowala to co zaczelam dwa lata temu.
Abym kontynuowala to sciaganie skorup z mojego serca, abym robila to delikatnie i swiadomie, z lagodnoscia i systematycznie. Aby moje zycie nie bylo scisniete w moim domagajacym sie uwagi rozumie. Aby moje reakcje plynely z serca, abym zawsze byla czastka czegos wiekszego, lepszego. Abym miala odwage  wchodzic na drogi gdzie to zycie wieksze ode mnie i mojego JA. 

 We continually move in and out of wholeness and fragmentation, in and out of clarity and confusion, and in and out of a largeness of heart and smallness of mind. When whole and clear and large of heart, we seem to be carried along, part of something larger. When fragmented and confused and small of mind, we seem to be tossed about, lost in ways we don’t quite understand. And so we continually search for tools that will free us to be lifted by life’s currents and  not battered by them. One such tool is a frame of mind, an attitude by which we meet the world: it has to do with whether we are giving attention or getting attention. Giving attention steers us back to center, Giving attention is connective. On the other hand, getting attention is a form of drifting from center. If attention comes your way, well, enjoy, but cultivating and seeking it is paddling away from center. Getting attention is deceptively isolating. It ultimately leads to being seen but not held.
Mark Nepo, The Exquisite Risk
Wieczorem , jak znajde czas to przetlumacze.

To zycie ze srodka, z dala od kata swojego JA. Zycie niewyobrazalnie szczesliwsze, ciekwsze i pelniejsze. Bardziej odwazne. Zrzucanie skorup obronnych wymaga odwagi od nas. Szukanie prawdy wymaga odwagi i czasu.

Tak, serce czasem bardzo boli bo wrazliwsze...Ale tez smiech, radosc taka wieksza i pelniejsza. Tyle kolorow w takim zyciu.



A obchody moich urodzin??? Cale trzy dni:

  •  Dzis gotowanie i zakupy na jutrzejszy dzien refleksji, ktory organizujemy dla naszego kosciola. Bedzie to dzien ciszy ale nie samotny.
  •  
  • Jutro dzien  refleksji z bliskimi mi ludzmi. Czas na ducha.
  •  
  • W niedziele bieg na 5 km i czas z moja rodzina.

 Trzy dni celebracji siebie!!!  

czwartek, 14 marca 2013

Anyone who thinks sitting in church can make you a Christian must also think that sitting in a garage can make you a car. — Garrison Keillor
Ktokolwiek mysli ze czas spedzony w kosciele uczyni cie chrzescijaninem, pewno tez mysli ze jak sie posiedzi troche w garazu to z tego siedzenia bedzie sie mialo samochod. 

W moim zyciu wiele rozpoczetych i nieskonczonych projektow - taka natura niestety, zapalajaca sie latwo, ale tez troche z brakiem wytrwalosci. Otworzylam ten dzisiejeszy kalendarz i juz mialam porzucic ta notke, bo przeciez to takie oczywiste, ze chrzescijanstwo to nie siedzenie w kosciele.To zycie. To nie dogma, nie obrzedy, ale wartosci, ktorymi sie kierujemy w zyciu.

Ale jako ze obecnie pracujemy nad zmniejszeniem ilosci projektow w kalendarzu oraz  solidnej i realistycznej ocenie czy projekt jest wart mojego czasu, i czy ja jestem warta tego projektu, postanowilam troszke czasu spedzic nawet nad ta refleksja, ktora w pierwszym momencie spotkala sie z moja niechecia. Bo bo postanowilam ze spedze w Wielkim Poscie wiecej czasu z moim duchem.  No ale  co ja o kosciolach  moge na blogu pisac?

Mam kompletnie dwie perspektywy jesli chodzi "o kosciol". Ten z Polski, gdzie do kosciola chodzilo sie pod grozba  grzechu w dziecinstwie. Wchodzilo, odbylo sie godzine ( chociaz w okresie studenckim wkladalam wysilek aby szukac miejsc koscielnych, ktore poruszylyby mi moja dusze) i wychodzilo sie z kosciola. Rodziny byly blisko, czasu wiecej, ludzie wypelniali swoje potrzeby spoleczne poza kosciolem. No moze mlodziez w moich czasach miala swoje grupy koscielne. Moj brat wraz ze swoja grupa koscielna spedzali wakacje z ludzmi niepelnosprawnymi. Ja nigdy w tak grupe nie wroslam. Nie wiem dlaczego? Nawet chcialam.

I ten kosciol amerykanski, ktory czesto jest centrum zycia spolecznego, druga rodzina. USA to kraj nie tylko emigrantow. To takze kraj w ktorym rodziny sa porozrzucane po calym duzym kontynencie. No i ta wielowyznaniowosc. Czasami dobra a czasami prowadzaca do absurdow - bo sa tutaj koscioly 10-lub 15-osobowe. Kazdy moze swoj kosciol zalozyc. Ale czesto te koscioly staja sie centrum zycia spolecznego. Kazdy kosciol oprocz miejsca na modlitwe, ma duzo miejsca na spotkania. Ludzie znaja sie dobrze , utrzymuja ze soba kontakty,  czesto mowia  o sobie rodzina koscielna.

A ja? Ja znow zaczelam w miare regularnie chodzic co niedziele do kosciola. Mimo ze kilka razy opuszczalam go zbuntowana, ze taki niedoskonaly. Ale po 15 latach znow tam jestem. Bo prawie kazda osobe w tym kosciele znam. Z wieloma jestem bardzo zaprzyjazniona. Bo cos wspolnie staramy sie zrobic dla ludzi dotknietych bieda lub choroba w naszej okolicy. Bo duzo tam radosci, smiechu i optymizmu. Bo mi zalezy aby ten kosciol zyl bo to dobre i pozytywne miejsce w swiecie ktory trudny dla wielu ludzi. Bo w tym kosciele znalezli miejsce uciekinierzy z bardzo krwawych wojen w Afryce. Bo tam przychodza ludzie niepelosprawni umyslowo z okolicznego domu, w ktorym mieszkaja. Bo tam jest spizarka dla ludzi bezdomnych. Bo kosciol w kolalicji z innymi ma pod swoja opieka schronisko dla kobiet. Organizacje dla bezdomnych. No i tam co niedziele mam szanse uslyszec,  co tak naprawde najwazniejsze w tym chrzescijanstwie. Bo ten kosciol tworze ja. Swoja milosc. Milosc i do siebie i do drugiego. Tolerancja. Cierpliwoscia. Zaangazowaniem.

Moja ukochana buddyjska mniszka Pema Chodron pisze:

Spiritual awakening is frequently described as a journey to the top of a mountain. We leave our attachments and our worldliness behind and slowly make our way to the top. At the peak we have transcended all pain. The only problem with this metaphor is that we leave all others behind. Their suffering continues, unrelieved by our personal escape.

 Nasz duchowy rozwoj czesto opisywany jest jako wedrowka na gore. Wspinamy sie tam zostawiajac nasza "swiatowosc" i pomalutku wspinamy sie ponad nia. Problem jednak z ta metafora taki, ze jak sie tak na ta gore wspinamy, to innych zostawiamy w tyle, ta wedrowka to taka tylko dla nas.

Dla mnie w niektore niedziele to zamiast tej gory  czasem rzeka. Samotnie w ciszy. Ale nie na dlugo. Bo jak za dlugo to nad ta rzeka to  izolacja, i samotnosc. Egocentryzm.  Wiec czesciej teraz kosciol, z tymi wszystkimi ludzmi, ktorzy zabalganieni i niedoskonali jak ja sama. Chrzescijanstwo nie na gorze, ale na tej zwyklej codziennej drodze, w kosciele blisko mojego domu ze wszystkimi problemami i przywarami ludzkimi. Nie nie-omylny. Omylny jak kazdy czlowiek. Na drodze.

I mimo ze nie jestem czlonkiem kosciola rzymsko-katolickiego, to ciesze sie z radosci moich braci chrzescijan z nowego papieza. Moja kolezanka w pracy wczoraj sie rozplakala, kiedy uslyszala ze nowy papiez bedzie mial na imie Franciszek. Bo ten swiety wlasnie kojarzy sie z dobrocia, lagodnoscia, wspolczuciem dla biednych - z tym, do czego ludzka dusza sie rwie...Tyle nadziei w tym Franciszku..Trzeba sie modlic za tego Franciszka bo bardzo kosciol rzymsko- katolicki go potrzebuje. Inni znajomi amerykanscy martwia sie ze Franciszek tak samo konserwatywny jak jego poprzednicy... Ale moze wlasnie ta instytucjonalna rewolucja zacznie sie od prostoty, skromnosci i milosci do tych slabszych...? Miejmy nadzieje... Bo liczyc na rewolucje w wielkiej i bezwladnej organizacji nie mozna. Ale ewolucja??? Tak, mozliwa.






FAST from any sort of lying or fibbing today.
PRAY that we all begin to exercise our faith outside the church walls.
GIVE — contact a parish ministry or local nonprofit organization today and schedule time to volunteer in the next week.

wtorek, 12 marca 2013

 People can be more forgiving than you can imagine. But you have to forgive yourself. Let go of what’s bitter and move on. — Bill Cosby

Ludzie potrafia wybaczyc wiece niz mozesz sobie wyobrazic. Ale ty tez musisz sobie wybaczyc. Zostaw,  to co bylo nie tak w przeszlosci i  zacznij na nowo.

Popelnilam wiele bledow w przeszlosci.Gdybym mogla zawrocic czas bylabym teraz lepsza corka, lepsza zona, lepsza matka, lepsza siostra, lepsza ciocia. lepsza przyrodnia matka, lepsza przyjaciolka. Ale nie dam rady wrocic do tej przeszlosci wiec musze  sobie przebaczyc i  prosic o przebaczenie..

I uwazam, ze wazne jest aby spojrzec w tyl od czasu do czasu, na chwile. Wazne aby zobaczyc co mozna bylo lepiej. Mimo ze tam juz sie nic nie zmieni, ale w przeszlosci czesto sa wazne lekcje zyciowe.

W przeszlosci sa tez wspomnienia . Radosne i bolesne. Nawet, jesli  sie czasem zaplacze nad tymi ludzmi, czy tez sytuacjami,  ktore juz tylko w przeszlosci, te wspomnienia wzbogacaja moja obecna chwile.Sa czescia mnie.

Jednak z przeszlosci  uciekam w te pedy,  jesli ona mnie obezwladnia. Jesli jest powodem do zlosci. Powodem do biernosci. Jesli jest zrodlem paralizujacych i negatywnych emocji. Takie bycie w przeszlosci jest bardzo niekonstruktywne. Zabiera sily z teraz i tu. I trzeba sie zmobiliywac aby z tej przeszlosci szybko wrocic, bo to mi absolutnie nie sluzy.

Przebaczenie. Zrozumienie. Czasem kompletne odciecie sie ( i fizyczne i emocjonalne). Tak wraca sie z tej przeszlosci co to przeszkadza chwili obecnej.

Wybaczenie i sobie i innym u mnie bylo zwiazane ze zrozumieniem,. Zrozumieniem, ze tak naprawde ludzie krzywdza bo nie wiedza. Krzywdza, bo sami sie bronia.  Bo sami sie zmagaja ze swoimi demonami. I aby moc wybaczyc innymi, trzeba sie uporac sie przede wszystkim ze swoimi demonami.
 
 W Waszyngtonie wiosna. A mnie malo na blogu bo jak co roku o tej porze ogarnia mnie goraczka sprzatania, wyrzucania, prania, wietrzenia, odnawiania. Dzis zrobilam porzeadki  w moim wirtualnym swiecie. Od-lubilam pewne organizacje na Facebooku, wypisalam sie z miejsc internetowych ktore przepelnione sa negatywna energia, narzekaniami, i niekonstruktywnym brakiem tolerancji.

Zauwazylam ze bardzo wiele czasu umyka mi na tych bardzo powierzchownych , wirtualnych relacjach z ludzmi. .

 Zmiana czasu w zeszly weekend spowodowala ze kiedy wracam z pracy to na niebie wciaz slonce. I dzis widzialam juz pierwsze niesmiale kwiaty. Lada dzien Waszyngton bedzie jednym z najbardziej wiosennych miejsc na swiecie. I wdziecznoscia moja na zakonczenie tej notki, bedzie wdziecznoscia za to  ze wisona ta moge sie cieszyc niezasmarkana. Bo te orgie kwiatowe powoduja ze w Waszyngtonie wiekszosc ludzi cierpi na alergie. Podobno kazdy, kto tutaj dlugo mieszka, na te alergie wczesniej czy pozniej cierpiec bedzie. Ja mam nadzieje na kolejna wiosne bez alergii.
 
 

niedziela, 10 marca 2013

Coming to terms with the suffering of others has never meant looking away from our own. —
 Cherrie Moraga

Schylenie sie w strone drugiego czlowieka, nie moze byc ucieczka od swoich problemow.

Wszyscy znamy takich ludzi, ktorzy z  rozwianym wlosem, zaniedbani, i z balaganem w swoim zyciu,  sa w srodku kazdego kryzysu i kazdej fundacji. Niestety, ja takiego czlowieka znam bardzo, bardzo dobrze. Az nadto dobrze. Nie bylo mi dobrze z tym czlowiekiem. Bo ten czlowiek nie mial sily zabrac sie za swoja pustke emocjonalna, za swoj osobisty balagan, ale cos chcial ze swoim zyciem zrobic, wiec sie angazowal we wszystkich i wszystko. Z perspektywy czasu pochylam sie ze zrozumieniem w kierunku mojej przeszlosci....

Ten czlowiek musi sie miec na bacznosci. Musi zdawac sobie sprawe ze Bogiem nie jest, ze nie ma kontroli nad mysleniem innych ludzi, nad ich zyciem. Natomiast ma kontrole na zyciem swoim i swoimi myslami. I obowiazek wobec swojego zycia. Obowiazek aby przezyc go najpiekniej i najlepiej. I tu na mysl przychodzi ten cytat:

Imagine a pine tree standing in the yard. If that pine tree were to ask us what it should do, what the maximum is a pine tree can do to help the world, our answer would be very clear: “You should be a beautiful, healthy pine tree. You help the world by being your best.” That is true for humans also. The basic thing we can do to help the world is to be healthy, solid, loving, and gentle to ourselves. Then when people look at us, they will gain confidence. They will say, “If she can do that, I can do that too!”
So anything you do for yourself, you do for the world.....

Thich Nhat Hanh

 Wyobraz sobie sosne rosnaca w twoim ogrodzie. Jesli zapytac co  ta sosne co ona moze zrobic aby  pomoc swiatu, odpowiedz bylaby oczywista - Bedzie najlpiej sosno, jesli bedziesz pieknym i zdrowym drzewem. Pomozesz swiatu tym ze jestes najlepsza sosna jaka mozesz byc. I tak samo z nami, ludzmi. Najwieksza pomoc dla swiata plynie z nas wtedy jesli sami jestesmy zdrowi, solidni i delikatni dla siebie samych.. Wtedy ludzi ktorych dotykamy swoja obecnoscia w naszym zyciu patrza na nas i z nas czerpia sile i pewnosc dla siebie. Jesli ona moze i to ja tez moge. 

A wiec cokolwiek dobrego robisz dla siebie, robisz to tez dla swiata....

 Nasza dbalosc o ducha. Dbalosc o emocje. Dbalosc o nasza strone fizyczna.

Bo wtedy ta dbalosc, ten spokoj, to nasze zadowolenie, nasz wewnetrzny spokoj dotyka drugich, daje im sile do tej samej troski o siebie...Czasem, bardziej niz slowa, czy tez materialna pomoc....

 Musze pamietac. Bo nie chce byc tamtym czlowiekiem. Chce byc zdrowa i bardzo mocna sosna. Dla siebie. Dla innych.




FAST from overscheduling yourself today.
POST: od nadmiary zajec dzisiaj.

PRAY for an understanding of suffering you have endured.
MODLITWA: o zrozumienie dla cierpienia ktore przyzylas.

GIVE $10 to NAMI, the National Alliance on Mental Illness, the nation’s largest grassroots mental health organization dedicated to building better lives for the millions of Americans affected by mental illness
 DAJ $10  dla organizacje zajmujaca sie pomoca dla osob cierpiacych na choroby psychiczne.

sobota, 9 marca 2013


Sometimes that mountain you've been climbing is just a grain of sand / What you've been out there searching for forever is in your hands / When you figure out love is all that matters after all / It sure makes everything else seem so small — Carrie Underwood, “So Small”

Czasami gora na ktora sie wspinasz, okazuje sie ziarnkiem piasku.
To czego od zawsze szukalas jest w Twoich rekach.
Jesli zorientujesz sie ze tak naprawde  to milosc jest nam najbardziej potrzebna w zyciu.
Wtedy wszystko inne bladnie.


Jak o tym napisac zeby nie splycic? Na mysl przychodza rozne odcienie milosci. Jednym z odcieni milosci jest wspolczucie. Wspol-odczuwanie. Umiejetnosc zalozenia butow drugiego czlowieka. 

Ale mam wrazenie, ze tak naprawde da sie to zrobic tylko wtedy jak doswiadczymy swoich niewygodnych butow, przejdziemy w nich kawalek zycia i  zorientujemy sie ze cisna jak cholera i ze dalej sie tak nie da.

Zastanowimy sie skad te buty.  

Czy  ktos nam powiedzial ze taka moda i tyle ludzi w nich chodzi, a nas cisna, wiec pewnie z nami cos nie tak?

Moze od dziecka w tych samych butach, i staly sie juz za ciasne? 

Moze to ktos w naszym zyciu twierdzi  ze wlasnie w tych butach musimy, a nam sil lub odwagi brak, zeby powiedziec, zeby sam/sama te buty zalozyli, a nam pozwolila zadecydowac co i jak?

A moze one wspaniale wygladaly na wystawie, i w tych pieknych reklamach, ktore obiecywaly ze  wraz z tymi butami przyjdzie tez ta radosc i ten usmiech i te piekne wlosy, i ten porzadek w domu tam w tyle i tak bardzo chcialo sie wierzyc ze tak bedzie ( Oj niejedna rzecz tak kupilam, ale sie okazalo ze te buty bez photoshopa sprzedaja.)

No ale jak juz czlowiek wreszcie -  w  tych swoich butach, z ulga ze nie cisna, nie gniota, nie drapia,  ze wreszcie w swojej skorze- z tymi wszystkimi zmarczkami- jestesmy, to wtedy ma szanse na wspol-odczuwanie. Bo wie jak sie chodzi w cisnacych butach. Wie, ze mozna je zmienic. I chce sie tego dla innych. I dla siebie tez,  bo co to za przyjemnosc spedzac czas z ludzmi narzekajacymi, obolalymi lub udajacymi ze te szpilki najwyzsze na swiecie i w kolorze czerwonym to takie wygodne i to ich codzienne zycie. 

I sama mam kilka takich szpil. Na chwile je moge wlozyc, moze czasem do pracy jak wazna musze byc, ale jak juz usiade z kims na kanapie z kubkiem herbaty, to szpile w kat ide, i na bosaka rozmawiamy. A to tylko mozliwe jesli juz tych butow i masek nam nie potrzeba  kiedy siedze obok drugiego czlowieka..

A jak juz po ulicy maszeruje, to chce  w takich butach, co mi pozwola podskoczyc, jak mam ochote,  i  czasem zatanczyc w deszczu, smiejac sie do rozpuku. Zyc tak do chmur. I zawsze tak jest, ze  zaraz sie ktos takich  butach co to gotowe do tanca sa,  sie przylaczy.

.
Milosc, wspol-odczuwanie zaczyna sie od siebie. I wtedy zadziwiajace, ile ludzi chetnych do zrzucenia butow i usiascia ze mna na kanapie mojego zycia.  W zimie  tym kubkiem gotacej herbaty z cytryna ( kubek troszke moze byc nadbity, ale moj ukochany). W lecie moze z lampka zimnego Pinot Grigio ? Co tez troche cytryna smakuje, tam gdzies na koncu.  Ile rozmow glebokich. Ile smiechu, radosci i czasem lez co to z serca plyna.

 Tak Anne Lamott moja siostro literacka:

“My mind is a neighborhood I try not to go into alone.”

Moje myslenie to cale moje sasiedztwo, lepiej w nim byc z innymi. Bo wtedy strachy bardziej na lachy, i z motyka latwiej na slonce.



FAST from making a big deal of out something that isn’t.
POST od wyolbrzymiania problemow, tam gdzie ich nie ma. Oj tak. Tego sie ucze codziennie. Widzenia co wazne , a co mniej wazne.

PRAY — spend at least 20 minutes in meditation or other contemplative prayer today.
MODLITWA spedz co najmniej 20 minut na medytacji dzisiaj. OK. 20 minut to strasznie dlugo dla mnie Nie usiedze tyle. Bedzie to usialo byc cztery razy po piec minut:)

GIVE a helping hand to someone in need today
PODAJ reke komus potrzebujacemu. OK. Bede miala do tego okazje. Codziennie sie ma, jak sie ma oczy otwarte. Bo ta reke, to moze po prostu byc pare slow. Albo czasem pare groszy. 

czwartek, 7 marca 2013

It’s never over. You don’t want to be in the position to be down four runs in the ninth inning, but it’s not over until the last out. — Derek Jeter 

No i masz babo placek. Przez 23 lata w USA nie zrozumialam jakie sa reguly gry w baseballu. Mimo ze nawet bywalam na meczach, dla mnie nudnych jak flaki z olejem. No wiec prztlumaczmy tylko pierwsze zdanie. 

Dopoki zyjesz , to nigdy nie mozna powiedziec, ze juz wszystko skonczone. 

Luksus dlugich porankow zakonczony, wiec tylko pare krociutkich refleksji. Kiedy jeszcze mieszkalam w Krakowie, ja i moj brat bylismy chyba  nielicznymi dziecmi w starzejacej sie rodzinie. Bardzo czesto weekendy spedzalismy u chorych wujkow, potrzebujacych ciotek. Gotowalismy, sprzatalismy. zadziwiajace, ze ja nigdy nie uwazalam tego za jaks krzywde - tak trzeba i koniec. Swiat starszych ludzi w Krakowie, w czasach gdy tam mieszkalam,  byl swiatem magicznym. Te wizyty niedzielne  to byly takie krotkie spotkania z przeszloscia.

Ci starsi ludzie bardzo lubili nam opowiadac o przedwojennych  czasach  w Krakowie, pelnych  uroku, balow, dlugich sukien, pieknej porcelany.  W ich domach ta przeszlosc kontrastowala bardzo  z terazniejszoscia  Jakis uratowany stary obraz na scianie przyszarzalej i dawno nie malowanej. Antyk w kacie, troche kaleki, bo jedna nozka  zgubiona w czasie wojennej zawieruchy i zastapiona drewienkiem. Inwalida wojenny.

Ta wyjatkowa, z bardzo cienkiej porcelany filizanka, co to jakis artysta krakowski z niej pijal. Filizanka z nabozenstwem wyjmowana  w czasie imienin. Reka troche drzala jak sie ja na stol stawialo, bo nie daj Boze zeby  sie wysliznela.  Tak, tak - tylko wyjatkowi goscie mieli zaszczyt pic z tej filizanki, i najczesciej to byla moja mama. ( I ta filizanka teraz u niej jest.). Do tego cukiernica srebna, ale juz bez wieczka bo sie gdzies zapodzialo. Zdjecia czarno-biale tych kobiet nieziemsko pieknych w narzutkach z lisa. Robione na Karmelickiej, u znanego fotografa.

No i te dlugie rozmowy. O swiecie sprzed wojny. O wojnie. I po wojnie. Bale, koncerty, kawiarnie krakowskie. Obozy koncentracyjne. Tulaczki. Zycie w siermieznej rzeczywistosci totalitarnego systemu.

Teraz tez spotykam ludzi, ktorym swiat sie przewrocil sie do gory nogami.


Emigranci z afrykanskich krajow, ktorzy musieli uciekac przed straszliwie krwawymi wojnami domowymi.

Kobiety ktore opuscily niszczce je malzenstwa i musza zaczac zycia od poczatku.

 Zadziwiajaca sila tych ludzi.

Dajaca mi nadzieje na to ze i ja ta sile znajde kiedy jej bede potrzebowac.


 FAST from staying inside all day.
POST: od przebywania wewnatrz budynkow caly dzien. OK.

 PRAY for people who live with illnesses and disabilities that keep them indoors.
MODLITWA za ludzi ktorzy sa chorzy i nie moga wychodzic z domu. Liz, moja kolezanka ktora cierpi na stwardnienie rozsiane. Widze ze coraz jest trudniej. Pomodle sie w jej intencji.

GIVE encouragement to someone who seems down and almost out.
DAJ wsparcie komus kto nie czuje sie dzisaj najlepiej. OK.

środa, 6 marca 2013

It is when things go wrong, when good things do not happen, when our prayers seem to have been lost, that God is most present. We do not need the sheltering wings when things go smoothly. We are closest to God in the darkness, stumbling along blindly. — Madeleine L’Engle

To wtedy, kiedy wszystko w zyciu na opak, kiedy wokol nas ciemnosci, kiedy nasze modlitwy odbijaja sie od sciany, Bog jest najbardziej z nami. Boga nie potrzebujemy, kiedy wszystko po naszej mysli plynie. Boga potrzebujemy gdy brak swiatla a my sami nie mamy pojecia co sie dzieje.— Madeleine L’Engle 

Moja wieloletnia szarpanina teologiczna dala mi wglad w to jak rozne wyznania (glownie chrzescijanskie, bo tych liznelam, i troche buddyzmu, ktory bardziej filozofia jest niz religia) podchodza do problemu cierpienia. I tak naprawde, ja mam olbrzymi klopot teologiczny z tym konceptem "zbawienie przez krzyz". Krwawy, ociekajacy krwia, brutalny krzyz, ktory zostal symbolem religii chrzescijanskiej. I mimo tego problemu z tym krzyzem,  jestem chrzescijanka, bo wierze w Chrystusa. W Jego zycie. W Jego Innosc w tamtych krwawych czasach, Jego milosc do ludzi ktorzy zyli na marginesie spolecznym, Jego wrazliwosc. W Jego czlowieczenstwo pelne  bledow i refleksji.

(No bo jak inaczej mozna rozumiec rozumieć epizod z kobietą kananejską (Mt 15,24-28), której Jezus bądź co bądź dwukrotnie odmówił swojej łaski, tylko dlatego że pochodziła ona z innego narodu? No jak?  Mnie to niezmiernie wzrusza, ze Jezus mial tez balagan w swoich pogladach ale sila Jego byla ta  milosc w Jego sercu. To Universalne Dobro do ktorego kazde z nas ma dostep. Ta Prawda poza dogmami tamtych czasow  ktora z tych blednych  pogladow go wyprowadzila.  I wierze w Chrystusa nie w jako Boga, ale w jako Czlowieka ktory wierzac w Boga,  szedl po drodze Prawdy. Daje mi tez nadzieje na Swiatlo gdy ja sie pogubie! I ze bede miala odwage odrzucic te dogmiska co czasem wszystkie rozumy pozjadaly, i zapytac sie siebie - czy to jest prawda? Czy to jest moze moje Ego ktore za wszelka cene chce miec racje i trzyma sie jakiejs dogmy jak rzep psiego ogona, dla swojego komfortu albo intelektualnego, albo zyciowego. Bo rzep to sie prawdopodobnie przyczepil do tego ogona, bo pies akurat przeszedl kolo tego rzepa. Tutaj mysl plynie w kierunku religii narzuconej tradycja, lub na sile, ktora szkode moze wielka zrobic,

Ale mysl musi zawrocic do tematu bo w koncu ta notke trzeba bedzie skonczyc. A mozna sobie tylko pozwolic na to dlugasne pisanie bo prace nam zamknieto bo snieg spadl w Waszyngtonie.
 
Wracajac wiec do krzyza. Mam wielkie watpliwosci czy Bog naprawde tego potwornego krzyza dla Chrystusa chcial, czy po prostu ludzie okrutni ten krzyz mu sprawili (jak dla wielu innych ludzi w tamtych czasach)...No ale tutaj juz wchodzimy na terytoria teologiczne, a wiedzy znow nie tak duzo w tej dziedzinie.

Chociaz, kiedys na jakims spotkaniu w kosciele episkopalnym podzielilam sie z tymi watpliwosciami i ku mojemu zaskoczeniu, nie ja jedna mialam te watpliwosci. Nasz ksiadz tez je mial. Takie same.A zaczely mu sie te watpliwosci, kiedy wezwano go do pozaru w ktorym zginela dwojka malych dzieci. Wezwano go, bo jego kosciol byl najblizej pozaru i poproszono aby porozmawial z matka tych dzieci. Powiedzial , ze w obliczu tego cierpienia, cala jego wyuczona teologia go zawodla i przeszla trzesienie ziemi. Bo wtedy on po prostu wiedzial, ze to cierpienie tej matki, to potworne cierpienie, nie moglo pochodzic od Boga Milosiernego. Zawiodla instalacja elektryczna w tym domu, zle sie stalo ze matka wyszla zostawiajac te male dzieci same bez opieki, ale Bog napewno nie mial nic wspolnego z ta tragedia. Bog napewno tak nie chcial!

Ale resztki wiary mu zostaly. Wiary w to, ze ta matka znajadzie sile na zmierzenie sie z tym bolem. Ze ludzie  w kosciele do ktorego ta matka chodzi, pochyla sie nad tym bolem i otocza ja miloscia, bo tak wlasnie zrobilby Chrystus.  Ze Bog, dzialajacy poprzez ludzi,  bedzie z nia w okresie tego potwornego cierpienia. I dlatego nie porzucil wiary. Zmienil jednak wyznanie. Z wyznania kalwinistycznego (to jest najbardziej chyba ortodoksyjne i dogmatyczne wyznanie chrzescijanskie w USA ) przeszedl na episkoplane ( najbardziej liberalne, pelne ludzi ktorych wiara zbuntowana i watpiaca). Dla niego oznaczalo to odrzucenie stabilnosci, powrot do seminarium duchownego, i rozpoczecie nowej kariery w nowym wzyznaniu teologicznym. Oznaczalo tez konflikt z rodzina...

(A tak w nawiasie tej refleksji  to wlasnie  kosciol episkopalny zaczyna sie tworzyc w Polsce, i ten plakat dobrze oddaje charakter kosciola episkopalnego gdzie poszukiwania i watpliwosci teologiczne sa na porzadku dziennym..)


No ale wrocmy do tego swiatla z poczatku rozwazan? Co ja moge napisac? Ze kompletnie tego nie rozumie? Ze to swiatlo zupelnie poza moim intelektem,  Ze aby doswiadczyc tego swiatla musialam sie zbuntowac, rzucic w pierony wszystkie koscioly i teologie i po prostu wyjsc nad rzeke. I spedzic tam swoj czas z dala od teologii i kosciolow. Ze musialam nauczyc sie trwac w niewygodnych pozycjach na zajeciach jogi, aby zlapac troche wiecej kontaktu ze soba?

Tak jest  moja droga Anne Lamott. Ja tez nie rozumie tej tajemnicy swiatla, tej laski.  Ale tak samo jak Ty wiem, ze spotyka ona nas w bardzo nieoczekiwanych miejscach naszego zycia, czasem w momentach kompletnych ciemnosci i nigdy nie zostawia nas w tym samym miejscu.

“I do not understand the mystery of grace -- only that it meets us where we are and does not leave us where it found us.”
Anne Lamott

Bog nie zsyla nam cierpien, ale czesto spotyka nas w cierpieniu. Cierpienia z ta cala swoja bolesna sila czesto potrafia przewrocic nasze nasze zycie do gory nogami. I ten Bog czasem to sila, aby mimo niemocy zrobic ten kolejny krok.  Czasem jest wiedza w ktora strone ten kolejny krok powinien byc. Czasem nikla nadzieja ze na koncu tego tunelu moze byc swiatlo. Czasem odwaga o poproszenie  innych ludzi o pomoc, i ich mocne, pomocne rece, ktore nas pociagna gdy my naprawde  nie mozemy.

 I dlatego chodze do kosciola. Kosciola, ktory wyglada tak.

Ludzie z 35 krajow. Ludzie o roznych wyznaniach politycznych. O roznych orientacjach seksualnych.Ale mimo ze tak sie strasznie sie  roznimy, wierzymy w idee Chrystusa. W Jego radosc z bycia innymi ludzmi. W Jego otwartosc na Innosc.  W  to ze razem mozemy wiecej niz sami.

Stad mysle waznosc modlitwy jakkolwiek ja rozumiemy. Czasem moza ona byc po prostu placzem nad rzeka. Czasem medytacja na koncu zajec z jogi. Czasem modlitwa na kolanach w kosciele.

Waznosc tez naszego dzialania. Sa takie sytuacje w naszym zyciu ktore nie sa dobre dla naszej duszy. Ktore nam w zaden sposob nie sluza. Niszczace dla  nas. Stad wazne zakasanie rekawow. Odwaga.

FAST in solidarity with a friend who has to do without something.
POST: w solidarnosci z kims bliskim, ktory musi zyc bez czegos. Hmmmm....Wiem.


PRAY that a friend going through a difficult situation will know the presence of God.
MODLITWA: za kogos kto cierli, aby poczul obecnosc Boga przy sobie. Tak, moja kolezanka J. teraz tego potrzebuje.

GIVE $10 or more to the Catholic Near East Welfare Association, a lifeline for those in need throughout the Middle East, Northeast Africa, India and Eastern Europe for more than 85 years.
DAJ: $10 na  Catholic Near East Welfare Association, OK.

wtorek, 5 marca 2013

You don’t think your way into a new kind of living. You live your way into a new kind of thinking. — Henri Nouwen 
Nie wymyslisz drogi do nowego rodzaju życia.  Drogę do innego  myślenia trzeba zyc.

Mysle, ze kazdy ma jakas wizje "idealnego zycia". To znaczy idealnych warunkow  do zycia szczesliwego. Teraz przychodzi mi na mysl moja kolezanka M, ktora poznalam internetowo, ale spotkalysmy sie i bardzo polubilysmy.  M. skonczyla medycyne w Polsce, nie mogla tam znalezc pracy w swojej specjalizacji, i przyjechala do USA na stypendium naukowe. Uczestniczyla w badaniach naukowych na jednym z uniwersytetow, rownoczesnie nostryfikujac swoj medyczny dyplom tutaj w USA. Byla zapracowana niesamowicie, zmagala sie z bardzo trudna sytuacja finansowa, jednak krok po kroku szla do przodu. Dyplom nostryfikowala, nieludzka rezydenture odbyla, pracuje teraz w jednym z amerykanskich szpitali jako poloznik. Stracilam z nia troche kontakt, obydwie jestesmy bardzo zajete, ale musze do niej napisac. Mieszkamy teraz na tym samym wybrzezu amerykanskim.. 

M. byla zawsze dla mnie niesamowita inspiracja bo wiedziala dokladnie czego chce od zycia. I jej wyjatkowosc polega tez na tym, ze obydwie urodzilysmy sie w czasach w Polsce, kiedy za bardzo nie bylo wiadomo ze jak sie chcesz czegos bardzo, to mozna. Systematyczna praca, wysilkiem wlasnym.  Bo jak juz sie do czegos wiekszego dochodzilo to rzadko bylo to mozliwe tylko o wlasnych silach. (System totalitarny, niedemokratyczny powoduje wlasnie to ze skrzydla albo karlowaceja, albo nie maja mozliowsci sie wyksztalcic.)

 A M. nic, absolutnie nic nie zostalo jej podane na talerzu. Czesto mowila ze bylo jej trudniej niz wielu innym ludziom, bo ona urodzila sie na wsi.. Jej rodzice nie mieli znajomosci i kontaktow stad miala kiepskie szanse na niezalezna prace w Polsce. Kiedys zapytana o to czy nie szkoda jej ze nie zalozyla rodziny, M powiedziala - no ale nie da sie miec wszystkiego naraz - zjesc ciastko i miec to ciastko.  M. miala taka niesamowicie jasna i klarowna wizje swojej drogi.I krok po kroku szla po niej.

Musze napisac do M. Mam wielka nadzieje ze M. na swoim talerzu ma teraz wiecej ciastek, i kilka z nich moze zjesc. Chociaz pewno nie, bo obydwie bylysmy siostrami w niedoli nadwagi amerykanskiej. Ale przemknela mi kiedys na Facebooku - sliczna, zgrabna, usmiechnieta wsrod przyjaciol  i w czerwonych  super modnych i do nieba wysokich szpilkach, wiec widac ze zamiast ciastek ma swietne buty. 

Nie wymyslisz drogi do nowego rodzaju (szczesliwego???) życia.  Drogę do innego  myślenia trzeba zyc.

Hmm. Czy napewno??? Naprawde??? Ja wiem o co w tym cytacie chodzi, bo napisal go mistyk katolicki, ktory prawdopodobnie wiekszosc czasu spedzil na medytacji i mysleniu, niz dzialaniu i to byla jego perspektywa. Dla mnie, u ktorej talerz zycia ma tendencje do przelewania (czesto poniewaz sama sobie nalewam na ten talerz za duzo, czasem poniewaz na emigracji dalekiej w kraju z bardzo kiepskim wsparcie socjalnym trzeba byc bardziej samowystarczalnym) bez tego myslenia, nie mialabym pojecia jakie zycie jest dla mnie szczesliwe? Nie mialabym pojecia ze duzo tego szczescia tak naprawde znajduje poczatek we mnie. Ze wiem co DLA MNIE jest wazne.

 Jasne, chcialabym wszystkiego. Super rodzine, i duzo podrozy. Kariere, i duzo wolnego czasu. Mieszkac w egotycznym kraju ale miec blisko cala rodzine.  I tutaj moja kolezanka M. przychodzi na mysl - nie da sie miec ciacha i zjadac to ciacho. Dlatego to myslenie bardzo istotne. Zeby wiedziec co dla MNIE  tak naprawde najwazniejsze. Dzieki temu mysleniu zdalam sobie sprawe jasno np. z tego ze dla mnie wolny czas jest o wiele wazniejszy od materii. I ze moj kolejny etap zycia spedzimy w malym mieszkaniu, bo duzy dom zabiera zbyt duzo czasu. Ale 20 lat temu, wazniejsze bylo aby trojka dzieci miala miejsce za zamknietymi drzwiami   ( bo byla mala szansa ze trzech chlopakow sie pozabija w tych ich nastolatkowych konfliktach) wiec dom byl wtedy wazny dla nas.

Co dzis wazne dla mnie? W tym okresie miesiaca jestem absolutnie niewiarygodna. Bo jestem  zaatakowana przez moje co-miesieczne hormony. Wszystkich  mi strasznie szkoda, i wszystko zle. I tak co miesiac. Dwa, trzy dni takiego podlego spadku nastroju. I nie ma rady, trzeba cierpliwie przeczekac i zaopiekowac sie soba. I najwazniejsze zeby nie podejmowac w tym okresie decyzji o rozwodzie. Zarty, zartami ale zawsze musze sobie przypominac ze te dwa-trzy dni to nie sa dni na wazne sprawy. Bo pesrpektywa miedzy normalnoscia a koncem swiata bardzo zamglona, i ten koniec swiata czyha w kazdym momencie na mnie.

Poniewaz moj pracoholizm doprowadzil do tego ze mam okolo szesciu tygodni ktore moge wykorzystac na chorowanie ( u nas inny system jest - do trzech dni wolnego nie potrzeba zaswiadczenia od lekarza), wiec postanowilam dzisiaj spedzic dzien na opiece nad soba.  I postaram sie odwlec ten koniec swiata , ktory nie mam zadnej watpliwosci,  znow nadejdzie za miesiac.

FAST from sugar — including high-fructose corn syrup — today!
POST: Od cukru. Ha to juz dwudziesty dzien bez maki i cukru. I moj PMS bardzo zalagodzony dzieki temu.

PRAY a different form of prayer that you’ve been wanting to try.
MODLITWA: pomodl sie jakos tak inaczej niz zwykle. Moja modlitwa dzisiaj bedzie cierpliwosc, ktorej nie mam w nadmiarze ( a raczej wogole jej nie mam) w tym okresie mojego cyklu biologicznego.

GIVE away belongings that you don’t need.
DAJ: rozdaj wszystko czego nie potrzebujesz. Tak robie od dobrych kilku lat. Mam malo rzeczy, stary samochod, ktory wciaz dobrze jezdzi , i kazda rzecz ktora wnosze do domu musi albo mi byc potrzebna, alebo musi mi sie strasznie podobac. Juz dawno skonczylam z mysleniem  kupowania sobie czegos na poprawe humoru. Materia w sumie nigdy mi humoru nie poprawila, chociaz lubie mode i ladne ubrania. I wazne jest dla mnie aby byc zadbana. Lepiej zdecydowanie  u mnie  w tej dziedzinie. Bo zadbane wnetrzne znajduje odzwierciedlenie na zewnatrz. Taka prawda.

Ale jestem realistka, minimum materii tez musi byc aby mozna bylo myslec o sprawach ponad materia, I bieda, brak dostepu do godziwej pracy jest plaga obecnych czasow. Dlatego dzis pomodle sie za wszystkich ludzi, ktorzy chca pracowac, a tej pracy znalezc nie moga.

poniedziałek, 4 marca 2013

Manners is the key thing … when you’re walking down the street, you've got to tell everybody good morning. Everybody. You can’t pass one person. — Usain Bolt

Dobre wychwanie/maniery sa wazne...kiedy udziesz ulica powinnienes powiedziec kazdemu dzien dobry. Kazdemu. Nie mozna pominac ani jednej osoby.

No i ta notka sklania mnie do bardzo szybkiej refleksji na temat roznic kulturalnych. Refleksja  bedzie szybka bo zaspalam dzisaj. Ale weekend mialam doskonaly. Pracowalam z przemilymi ludzmi, ale tez dom tez w miare ogarniety, troszke zesmy pogadali z rodzina, pobiegalam, no i mam zarabione dwa dni wolnego. Zyc nie umierac. WDZIECZNOSC!

 Stwierdzilam ze moj duch po calych dwoch dniach spedzonych z ludzmi w sali konferencyjnej potrzebuje ciszy i rzeki, wiec kosciol moj niedzielny odbyl sie na dlugim spacerze. Spod lisci prebijaja sie krokusy. Jak co roku w marcu, ogarnia mnie goraczko ogrodkowa, ale w srode ma nam napadac duzo sniegu. Marzec zdecydowanie nie jest dobrym miesiacem na snieg. Nie bedzie juz cieszyl.  I ten snieg w Waszyngtonie dostal juz nazwe. Snow-questor. Od tego sequestora. Politycy stworzyli sami wlasnymi rekami kryzys bo sie dwie partie zra i sie dogadac nie moga.

No ale moja notka miala byc o poprawnosci politycznej.  Ale nie tej ktorej obecnie kompletnie brak w w polityce w Waszyngtonie.Tej codziennej, wsrod ludzi.

Bo  ja tam poprawosc polityczna lubie. I dobre maniery tez. I to ze ludzie sobie tutaj na ulicy mowia dzien dobry, i do siebie usmiechaja. I na zadnym amerykanskim forum, takich wulagryzmow jak na forach polonijnych sie czyta, to nie ma. Nie wiem dlaczego akurat te otwarte fora polinijne wyjatkowe agresywne i nieprzyjemne sa. Moze sie to zmienilo, zmienia?

Moze dlatego tak jest ze ludziskom ciezko na emigracji, zwlaszcza tej amerykanskiej. Moze dlatego, ze tylko niewiele z nas emigrantow nie styka sie z tym szklanym sufitem?  Tak mi sie wydaje. Bo pelan asymilacja zajmuje tyle czasu i tyle wysilku. No ale o czym ja tutaj  wlasciwie chcialam?

O tym ze lubie te amerykanskie codzienne grzecznosci. Lubie krotkie przypadkowe rozmowy w parku. Chwilki spedzone z ludzmi , ktorych pewno nigdy wiecej nie spotkam. Rozmowy w samolotach. Na lotniskach. Bardzo rzadko czuje sie tutaj zaatakowana, lub tez  oceniana. Bardzo rzadkio mnie ktos mi daje instrukcje ze powinnam tak czy siak, bo sie cos komus nie podoba. Ja tez musialam sie nauczyc zeby nie radzic, jak nie jestem o to proszona. I nie jest tak ze ludziska sa obojetni na biede. Nie raz ktos mi sie zapytal, czy moze cos dla mnie zrobic.

I ja sie tego musialam nauczyc. Zapytac sie, zanim wskocze wszystko-wiedzaca do akcji. Bardzo czesto te krotkie rozmowy wnosza jakas inspiracje do mojego zycia, lub czegos sie dowiem. Czasem moze i ja cos madrego powiem. Ale ja z tych co to gadulami sa.

O jak dobrze ze te refleksje jakiejs glebi ode mnie nie wymagaly, bo taka wciaz zaspana jestem, a juz pedzic do pracy musze.

.
FAST from being in a hurry today and take your time with all people and things.
POST: od pospiechu dzisiaj, i staraj sie byc uwazna w relacjhach z ludzmi. Troche niemozliwe, bo w piatek nie pracowalam i strach otworzyc moja skrzynke pocztowa. Ale ide dzis z sasiadka Angela na joge. Bedzie okazja zeby troszke porozmawiac z nia.

PRAY to cultivate a more gracious and considerate personality.
MODL sie to aby dbac o bardziej taktowna i uwazne nastawienie do innych. Tak, tak, tak. Tego chce  tez dla siebie. Bo jak juz napisalam, mamy taki swiat wokol siebie jaki sami kreujemy. I ja to wiem dobrze, bo gdzies to kedys przeczytalam w madrych ksiazkach kiedy moj swiat nie byl az taki dobry i postanowilam sprobowac. I potwierdzam ze tak jest.

GIVE a greeting to everyone you walk by today — don’t pass one person!
DAj: Przywitaj sie z kazdym, kogo mijasz. AAAA, to latwe. To praktykuje. Jak wiekszosc ludzi w moim otoczeniu.

niedziela, 3 marca 2013

When you choose to compete, you make the conscious decision to find out what your real limits are, not what you think they are. — 
 Pat Summitt, head coach emeritus of the Tennessee Lady Vols basketball team. 

Kiedy zdecydujesz sie na rywalizacje, wtedy podejmujesz decyzje aby dowiedziec sie gdzie sa granice twojej wytrzymalosci i sily, nie gdzie myslisz ze one sa.

Pomieszanie z paplataniem jak mysle o tej refleksji. Rywalizaja i sport. Zycie zawodowe i rywalizacja. My sami i rywalizacja. Ktora dobra , a ktora juz nie? I dla kogo dobra? Mam brata ktory od dziecka ryzwalizowal w sporcie. Jako "junior mlodszy" ( to byla taka klasyfikacja dla chyba 10-11 latkow) w piatek i swiatek wstawal rano o swicie i plywal. Wracal ze szkoly i plywal. Wakacje - na obozie plywackim. Medale i sukcesy. Jesli ich nie bylo to mobilizowal sie do wiekszego wysilku. Ale bral te porazki na klate. I jego sport to byl taki bardzo czysty sport. W gre wchodzil tylko dyplom i medal. I jego zycie to tez caly czas pokonywanie  osobistych barier. Ucziwe, pracowite zycie. Nie zostal sportowcem, zostal lekarzem, ale dalej ma w sobie ta walecznosc do pokonywania tych osobistych barier. Doktorat, jedna specjalizacja, druga specjalizacja. Jest bardzo dobrym czlowiekiem i bardzo go podziwiam. Jest dla mnie inspiracja.

Moj syn. Jak byl malym dzieckiem zapisalismy go na pilke nozna ktora jest tutaj w USA bardzo popularnym sportem dla dzieci. Moj maly synek w wielkim wirze gry siadywal z kolega na murawie i zawziecie o czyms dyskutowali. Czy jego druzyna wygra, czy zdobeda bramke nie mialo dla niego jakiegolwiek znaczenia. Bardzo rezolutnie pytal, ale  dlaczego my ta bramke mamy strzelic? No w sumie nie za bardzo wiedzialam co mu odpowiedziec. No bo w koncu jakie znaczenie ma ten kolejny rekord (nawet na wieksza skale), ta bramka. Moj syn nie ma zadnej pasji do pokonywania osobistych barier w ten sposob. Moze to kwestia szkolnictwa amerykanskiego - malo tutaj konkursow indywidulanych, dzieci od malego zachecane sa do pracy grupach, wspolpracy uczy sie w szkolach. Ale sporty tak! W szkolach, na studiach - w gre wchodza duze pieniadze, ale on nigdy nie mial ochoty wlaczenia sie w zadna druzyne.

Jakbym poszukala jakis badan naukowych to napewno bym sie doszukala ze ta walecznosc mamy wpisana w geny. I kazdy dobry trener mowi, ze tak naprawde w tym wirze walki sportowej , ta walka to walka ze swoimi ograniczeniami. 


A ja? 

Ja zdecydowanie  mam malo tej walecznosci w sobie, i dlatego aby nie osiasc na laurach w kacie zycia, musze swiadomie obierac cele ktore sa troszeczke ponad sily. Bo bez tego swiadomego dzialania nie podjelabym zadnej wedrowki pod gorke, a czasem ze szczytu gorki zycia tyle nowego i pieknego. I zasieg dzialania wiekszy.

Dlatego tez o tym mysle jak biegna pod ta gorke w okolicznym parku. I staram sie myslec tylko o tym nastepnym kroku, nie myslec o calej gorze, bo kiedy tak pod gora stoje , to ona niemozliwa do zdobycia.

Troche mi przykro ze wczesniej w zyciu tego nie rozumialam, bo byc moze zeszlabym z pewnych drog, ktore moze i wygodne byly, ale naprawde donikad nie prowadzily. Albo prowadzily do ciemnego, nijakiego miejsca. Ale nic to, teraz wiem to troche lepiej. Teraz  jak mam tej wiary w siebie troche wiecej, to kolejnym etapem jest to aby  zobaczyc, w ktora gore warto zainwestowac swoj czas i wysilek. Bo chcialoby sie teraz wszystkiego. A nie da sie wszystkiego. A temu pomaga zycie uwazne i swiadome z duza doza samorefleksji. Bo wtedy sie wie co wazne dla siebie. Bo dla kazdego co innego wazne.

Dlatego tez  na oslep konkurencja z innymi ludzi nie ma zadnego sensu. Bo w tej slepej konkurencji czai sie zazdrosc, zawisc i pies ogrodnika. I ta konkurencja  czesto kompleksami napedzana. Bo ja nie mam, to mnie boli ze ty masz.  I cie upokorze, albo wysmieje, albo obgadam. Albo ty masz, to ja chce wiecej. Po trupach. Glupota. niestety. Z olbrzymia sila samo-destrukcji.  Ciutke rozpoznana i w moim sercu.  Ale  w duzym stopniu  przepracowana. Ojajaj nawt nie chce o tym myslec, bo zle mi z tymi myslami.

Z tym psem ogrodnika obiecuje spedzic troche czasu w jakiejs innej notce, bo duzym sukcesem jest to ze ten pies ogrodnika absolutnie nie ma ochoty mnie juz capac. Jesli sie juz spotykamy, to psisko patrzy mi w oczy i lapa mnie delikatnie popycha do dzialania.

 Dowiedzialam sie z dzis znow pracuje. To taka troche praca-niepraca, bo spotkanie fascynujace. Spotkanie, ktore jest ostatnim glosem w dyskusji nad narodzinami nowej organizacji. Po trzech latach pracy nad tym projektem. Bardzo, bardzo interesujacy projekt, do ktorego zostalam zaproszona bardziej jako ekspert. No ale weekend spedzony w salach konferencyjnych. Nic to, duzo, bardzo duzo sie z tego ucze. Napewno sie przyda.

FAST from something you don’t think you can live without.
POST od czegos,bez czego nie potrafisz zyc.Rzeczy bez ktorych nie moge zyc sa  waznymi rzeczami dla mnie, i od nich nie zamierzam poscic. Ale mam jeden fatalny nawyk, ktory chce wziac na klate. Wieczorna TV. Po przyjsciu z pracy, kedy mozg slabo funkcjonuje, najlatwiej juz pasc przed TV. I tepo ogladam. Moze mniej teraz, ale wciaz. Tu by mi sie troche postu przydalo, ale jeden dzien to za malo. Do konca tych 40 dni Wielkiego Postu?  No to sprobujmy.

PRAY for those suffering from Alzheimer’s.
MODL SIE za tych co cierpia na Alzheimera. Oczywiscie

GIVE $10 or more to the Alzheimer’s Association, a leading, global voluntary health organization in Alzheimer’s care and support, and the largest private, nonprofit funder of Alzheimer’s research.
DAJ $10 lub wiecej na organizacje ktora wspiera badania naukowe na Alzheimerem. Akurat z Alzheimerem nie mam zadnego osobistego doswiadczenia, blizsza mojemu serca jest schizofrenia, wiec poszukam organizacji, ktora wspiera chorych i rodziny zmagajacych sie z tym bardzo trudnym chorobskiem. Znalazlam. I nawet znalzlam oddzial w Krakowie. Niesamowite!
http://www.world-schizophrenia.org/  Dowiem sie czy moge zrobic donacje na ta organizacje.
.


sobota, 2 marca 2013



I’m a young soul in this very strange world, / Hoping I could learn a bit ’bout what is true and fake. / But why all this hate? Try to communicate, / Finding trust and love is not always easy to make. — Yael Naim, “New Soul”

Jestem mloda dusza w tym dziwnym swiecie. Mam nadzieje ze z czasem zobacze co jest prawda a co blichtem i niesprawiedliwoscia. Tylko po co ta cala nienawisc? Trzeba rozmwiac. Milosc i zaufanie nie przychodza do nas automatycznie.

Ajajaj. Czytajac te refleksje mysli uciekaja mi w kierunku mojej tendencji widzenia swiata w czarnym i bialym kolorze. Kiedy bylam mlodsza to raczej tak wszystko widzialam. Dlatego bycie dusza w wieku srednim ma swoje plusy. Zadziwiajace plusy. Bo im jestem starsza tym odkrywam ze mniej wiem. Ale to dobrze. Bo najgorzej jak sie ma na kazdy temat zdanie i wszystko sie wie. Bo wtedy przestaje sie wzrastac, przestaje uczyc, zamyka sie na nowe. I juz malo slucha. I ciekawosc przytepiona. I zdziwien malo. Zachwytow tez.


Mlodosc przede wszystkim byla dla mnie nieskonczona przyszloscia, z duza doza beztroskosci, ze jeszcze duzo czasu, i wszystko sie zdarzy. Teraz jestem swiadoma ze tego czasu wciaz wiele, ale nie jest skonczony. I mam swiadomosc, ze w kazdej chwili ten czas moze zostac przerwany. Nie, nie jestem fatalistka, ale jestem wdzieczna ze wciaz ten czas mam. I wdziecznosc, bo dla tylu ludzi ten czas zostal przedwczesnie przerwany.

Problem  jednak z tym moim mysleniem  o czasie w ten sposob jest taki, ze wciaz w ten czas za duzo upycham i ze zyje troche pospiesznie. I nie bardzo wiem co z tym zrobic bo tyle rzeczy waznych. Ale pewnego dnia bedemusiala usiasc i zastanowic sie co najwazniejsze. Zrobie to. Ale, musze znalezc troche czasu na to.

No i teraz znow nie mam czasu aby napisac wiecej bo do pracy sobotniej pedzic musze. Moja organizacja jest porzadna wiec dzien wolny za to dostane.


FAST from making demeaning statements about others today.
POST: od umniejszajacych wypowiedzi na temat innych. Oj tak, tego trzeba pilnowac. Ale wiedziec na czym te umniejszajace stwierdzenia polegaja. Ja sie tego nauczylam bedac rodzicem. Nigdy mojemu synowi nie powiedzialam, "jestes glupi". Nawet jak on o sobie czasem tak powiedzial, to prostowalam. Nie jestes glupi, po prostu zle zrobiles, ale to okazja zeby sie z tego doswiadczenia nauczyc.  Ale musze tego pilnowac, glownie w moim mysleniu.  
Ale tolerowac zlego i glupiego postepowania tez nie mozna, i odwage trzeba miec aby sie odezwac jak sie widzi zlo, niesprawiedliwosc. To trudne czasem. Ba, dla niektorych absolutnie niemozliwe. Bo prawda i uczciwosc moge miec olbrzymia cene. I tutaj mysl ucieka w kierunku wdziecznosci ze zyje w kraju w ktorym za prawde nie idzie sie do wiezienia. 


PRAY that all of us can be better communicators with each other.
MODLITWA: Za to abysmy umieli sie lepiej komunikowac z ludzmi.


GIVE a handwritten letter or call to a friend or family member you haven’t communicated with in a while.
DAJ:Napisz recznie napisany list do kogos z kim sie dawno nie komunikowalas.  Ojejku, czas sie zabrac za kartki wielkanocne. Chronicznie nie pisze listow, chronicznie nie wysylam kartek. Popracuje nad tym. Bo konsekwencja mojego zaniedbania jest taka ze jak dostaje kartke, list to sie z niej nie ciesze tylko mam straszne wyrzuty sumienia ze ja nie pamirtalam:) I to jest masz babo placek:):)

Ide do pracy:)


piątek, 1 marca 2013


The hope is that by spreading the cheer others will catch the pay-it-forward fever. — CNN reporter
Nadzieja jest to ze poprzez nasza radosc, nasze pomocne i pomocne reakcje , inni zlapia ta goraczke radosci zycia bardziej otwartego na innych ludzi.


No dobra bardzo, bardzo sparafrazowalam ten cytat. Dodalam do niego. Ale powiedzialam na poczatku tej serii ze daje sobie prawo aby ten kalendarz byl dla mnie tylko inspiracje do refleksji w tym tradycyjnym chrzescijanski okresie skupienia i ciszy. Warto bylo siegnac do tradycji (mnie trudno, bo ja z tych progresywnych i liberalnych ludzi jestem. Nauka wskazuje na to ze my  jestesmy genetycznie predysponowani do liberalnych lub tez konserwatywnych przekonan.) bo juz widze jak mi lepiej z tymi codziennymi porannymi rozwazaniami.


No ale nie o tym tutaj chcialam. O tej codziennosci chcialam. O tym ze warto wlozyc troche dyscypliny w nasze codzienne relacje z ludzmi. Nawet tymi co nas doprowadzaja do szewskiej pasji.
Ja przede wszystkim staram sie co najmniej wysluchac do konca. Wymagalo to troche cwiczen z mojej strony, ale np. bardzo staram sie nie przerywac jak ktos mowi. Bo kiedys bylam chroniczna przerywaczka. Bo w moim przekonaniu liczyla sie tylko moja racja. Ja i ja. No i co O MNIE ludzie pomysla. No nie az tak otwarcie, ale moja sila napedowa bylo moje male poczucie wartosci.

Wysluchanie drugiego czlowieka z uwaga  to w duzej mierze szacunek do siebie, ze do relacji z drugim czlowiekiem wchodze z uczciwoscia. Ze nie chce manipulowac sytuacji.  Ta otwartosc i uczciwosc w zyciu bardzo mi sluzy. Mam wrazenie ze ludzie maja wbudowane barometry ( nawet jesli one sa nieswiadome) na takie wlasnie uczciwosci. Autentycznosci. Codzienne uczciwosci.

Czesto slysze od moich polskich znajomych ze Amerykanie sa plytcy. Bo zawsze zeby szczerza, bo zawzze wszystko jest OK, ze standartowa odpowiedz to mam sie swietnie, bo kazdy sobie rzepke skrobie, i ze ludzie nie maja ze soba prawdziwych i glebokich relacji.

Ale tutaj zaryzykuje stwierdzenie przetestowane na sobie. Masz taki swiat w jakim chcesz zyc. Na poczatku mojej emigracji bylam przekonana ze faktycznie tak jest z tymi Amerykanami. Ze strasznie plytcy. Tylko I am doing fine. OK. Great, Super.

No przeciez wiadomo ze swiat taki nie jest OK, Great, Super. Swiat taki nie jest. Swiat jest bardzo skomplikowany. Skomplikowany ponad nasze rozumienie.  I wiele Amerykanow dobrze wie o tym. (Czesc Amerykanow niestety o niczym nie wie, zwlaszcza niestety w srodkowych czesciach tego kontynentu, i to jest smutne.)

Ale tez zdalam sobie sprawe, ze Amerykanie tak reaguja bo w ogole malo narzekaja a juz w obliczu problemu natychmiast wlacza im sie zadaniowosc. Solidarna, systematyczna i systemowa.  Zakladaja fundacje i organiozacje. Trenuja woluntariuszy ( Przyklad takiej organizaji ktora mobilizuje ludzi do aktywizmu jest tutaj.)

(I wiem ze dysfunkcjonalna polityka waszyngtonska jest zaprzeczeniem tego, i cos chyba strasznego bedzie musialo sie stac aby te wszystkie finansowe lobby, ktore pociagaj sznurkami politykow zostaly ukrocone. Ale to sa inne buty. Napedzane chciwoscia. Bardzo wielkie i niedostepne buty jak te . W ktorych przecietny czlowiek nie chodzi).

Te  amerykanskie buty codzienne sa jednak takie, ze w obliczu problemu lub tragedii ludziska sie gromadza razem i dziajaja. Bo tutaj juz w szkolach ucza dzieci zaangazowania, pracy spolecznej w bardzo ciekawy sposob. Kazdy licealista musi przepracowac 60 godzin spolecznie, ale jak to zrobi, i gdzie to zrobi to juz zalezy od niego. Bo tutaj sie zaklada uczciwosc, nie tak jak na moich praktykach studenckich,  ze sie czlowiek pokrecil po zakladzie ze dwie godziny, pousmiechal i mu podbili caly dzien. Tolerancje dla takich wlasnie nieuczciwosci musialam w sobie ukrocic. Bo mi te male i pospolite nieuczciwosci codzienne odbieraly moj wlasny szacumek do siebie.To byl jeden z krokow  na drodze odzyskiwania poczucia wartosci..

Rozchodzi mi sie ta notka strasznie we wszystkie strony, za nic moge jej utrzymac w dyscyplinie, bo cos zmeczona i spiaca jestem, ale wzielam dzien wolnego bo jutro pracuje i robotyzm juz zaczyna czyhac na mnie. Zrodla tego robotycznego pracoholizmu tez musialam rozpoznac. Dlaczego praca jest wazniejsza od mojego zdrowia?

Co chce tutaj powiedziec to to, ze tak naprawde mamy wokol siebie swiat taki jacy sami kreujemy. Nie wiem jak to dziala, ale tysiac razy mi sie sprawdzilo ze moja agresja wyzwala agresje u drugich, moj spokoj, moja radosc, moje zaangazowanie, moja uczciwosc katalizuje te wartosci u innych. Chociaz ostatnio, probowalam sie na to powolac na jakims polskim forum i dostalo mi sie ze jestem naiwna. Naiwna bo w wartosci wierze. Moze i naiwna. Kiedys bylam mniej naiwna. Mniej idealistyczna. Bezsilna i cyniczna. I taki mialam swiat wokol siebie. Nie bylo mi z tym dobrze. Malo sie w tym smiecie smialam, chodzilam wkurzona i wszyscy byli odpowiedzialni ze mnie zle jest, tylko nie ja. Klasyczna ofiara losu.

 W moim obecnym naiwnym swiecie duzo ludzi podobnych do mnie. I juz tak zostanmy przy tej naiwnosci i w tej  wierze w te male okruszki dobroci i uczciwosci. Bo moje buty sa tylko takie . Ale jak czlowiek o tych butach pomysli z wdziecznoscia i sie glebiej zastanowi to nie sa wcale takie zle buty. Dla wielu ludzi niedostepne, jakby np. pomyslec o ludziach mieszkajacych obecnie w Syrii lub w Afganistanie. Wiec te buty sa moja odpowiedzialnoscia.

 Nawet ten blog jest na to dowodem mojego swiata.. Malo komentarzy tutaj, i wcale sie ich wielu nie spodziewam, bo ja tez malo kometarzy pisze ( czas, czas!!!!) ale kazdy komentarz ( oprocz spamerskich) dobry, pozytywny wnoszacy cos  wartosciowego  w moje zycie. Sila katalizy!



FAST from drawing attention to your good works. (And don’t forget, no eating meat today!)
POST: od zwracania uwagi na swoje dobre uczynki. OK. OK.OK. Chcialam na tym kiedysnad tym bardziej popracowac. Zeby dobra, autentyczna konstruktywna, pomocna reakcja w kazdej sytuacji weszla mi w krew. Zeby stala sie bardziej automatyczna.A ten temat miesa juz rozwinelismy. I tak go malo jem z powodow wczesniej omowionych :)

PRAY for a greater gift of humility.
 MODLITWA: o umiejetnosc pokory. OK Ale nie takiej, zakompleksionej skromnosci co to trzyma nas w kacie zycia i cala odwage zabiera. To nie pokora. Pokora to wiara ze ja wraz z innymi ludzmi mimo wszystko moge duzo. I ze jak bardzo w cos wierze to nawet troche z motyka na slonce moge. Bo wierze w ludzi obok mnie, ze oni tez  z tymi motykami. I ze mi pomoga, i poniewaz we mnie zdrowa pokora, to jak nie bede wiedziec to zapytam, i jak bede potrzebowala pomocy to o nia poprosze.Pokora to swiadomosc ze ja nie jestem samowystarczalna.


GIVE by doing three good deeds secretly today.
DAJ:  Spelnij jakies trzy dobre uczynki dzisiaj , ale tak aby nikt o nich nie wiedzial. Fajne i smieszne. Zrobie to.

NOWY ROK 2021 - czego dowiedzialam sie w roku 2020?

  Ze mojemu , prawie 30 -letniemu malzenstwu potrzeba bylo tego czasu spedzonego w domu, ktory wzmocnil nasza przyjazn. I ze zaloba bardzo b...