Ostatni miesiac nieobecnosci na blogu uplynal mi na intensywnym przygotowaniu do 3-tygodniowego urlopu. Tak, tak urlopu! Ostatnie dwa tygodnie spedzilam w Europe - 10 dni w Polsce i 3 dni w Luksemburgu. Wrocilam z Europy tuz na nasze najwieksze amerykanskie swieta - Thanksgiving Day - kolejny tydzien wolnego czasu - bardzo potrzebny na refleksje i spokojne przejscie z trybu urlopowego na tryb pracowy.
Jestem bardzo wdzieczna za te moje wakacje. Patrzac w przeszlosc, pochlonieta problemami emigracyjnymi, nie bylam systematyczna w pielegnowaniu przyjazni, nie pisalam, nie dzwonilam, izolowalam sie nie umiejac prosic o wsparcie i pomoc. Mimo to moja gleboka przyjazn licealna przetrwala - moja przyjaciolka z lat licealnych jest taka sama jaka byla kiedys- serdeczna, dobra, z wielkim sercem i Bogu dziekuje za to to ze posadzil nas kiedys razem w jednej lawce. Spotkalam sie tez z przyjacielem z czasow studenckich - serce mi sie raduje ze z rozbawionego, troche szalonego chlopaka, zrobil sie z niego fajny i dojrzaly naukowiec. Pelen pasji, zainteresowan - cieply i bardzo mily czlowiek. Poznalam tez osobiscie trzy kobiety z ktorymi utrzymywalam wirtualny kontakt przez ostatnie osiem lat. Po pierwszych, nieco niezrecznych minutach zaczelysmy rozmawiac jak stare znajome.
Wypilam w Polsce duzo dobrego wina w pieknych krakowskich kawiarenkach i przy obficie zastawianych stolach w domach dobrych ludzi. Przegadalam dluigie godziny ze wspanialymi ludzmi, z uporem maniaka zwracalam wszystkie narzekania na wdziecznosc i radosc z tego ze jestesmy razem i zdrowi, i ze ta nasza obecna chwila jest i trwa, i na niej sie trzeba koncentrowac. Byly male smutne i nostalgiczne chwile, w ktorym widzialam jasno, ze szkoda bylo czasu i energii bylo na te wszystkie dramaty w przeszlosci - zycia nie da sie przewidziec i zaplanowac, bliscy ludzie odchodza, i trzeba sie spieszyc z tym kochaniem bo czas tak naprawde krotki dla nas wszystkich jest, a nawet najpiekniejsza materia bez ludzi traci kompletnie swoja wartosc.
Wciaz zasypiam prawie na stojaco o osmej wieczor, i rzesko budze sie o czwartej rano. Wciaz, jak zamkne oczy to chodze po zaulkach Krakowa, zagladam w stare bramy, zasiadam w malenkich kawiarniach na Kazimierzu i slucham ballad Pawla Orkisza. Jeszcze nie do konca wrocilam na ten kontynent gdzie zycie szybsze, bardziej nowoczesne i mniej skomplikowane. Jeszcze chwilke trwam po tamtej stronie Atlantyku.....Jeszcze chwilke....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
NOWY ROK 2021 - czego dowiedzialam sie w roku 2020?
Ze mojemu , prawie 30 -letniemu malzenstwu potrzeba bylo tego czasu spedzonego w domu, ktory wzmocnil nasza przyjazn. I ze zaloba bardzo b...
-
. Without silence, it is hard to truly hear, to truly listen to God’s voice – to hear God speaking God’s “first language.” -Br. Geof...
-
W zeszlym tygodniu wysluchalam wirtualnego wykladu na temat wyrobienia i utrzymania zdrowych nawykow - zadanie nie tak latwe dla mozgu z A...
Urlooooop to dla mnie teraz marzenie ... mam bardzo intensywny czas w pracy! ale dam rade muszę!
OdpowiedzUsuńFajnie że pobyłaś w Polsce :) Czekałam na wpis :)
Pozdrawiam
Agga
dasz rade. Z wlasciwym nastawianiem czlowiek daje rade ze wszystkim.
UsuńOstatnio zastanawiałam się nad tym,co znaczy żyć uważniej, jak być tu i teraz...czytałam,googlowalam, trafiłam do Ciebie i już zostałam. U Ciebie jest to,co chciałam zapisać na swoim blogu. Pozdrawiam z ośnieżonego Krakowa.
OdpowiedzUsuńSuper Kasiu. Ja wlasnie niedawno wyjechalam z Krakowa i czasem bardzo tesknie do mojego rodzinnego miasta. jak Ci sie tutaj podoba to zostan prosze, ja postaram sie byc w przyszlym roku bardziej aktywna.
Usuń