Idealnie powinno sie przebywac w czesci zycia gdzie wszystko co robimy jest wazne i niepilne. Zycie jest jednak zyciem i tak wazne jest aby w tym calym naszym osobistym wzroscie byc jednoczesnie - i solidnym i elastycznym. I wlasnie nasz wysilek w kierunku wzmocnienia naszej solidnosci ( solidny kontakt ze soba, nasze wartosci, relacje z ludzmi, nasze zdrowie, pasje, otwartosc) pozwoli nam na te elastyczne reakcje w momentach kryzysow.
Ostatnio coraz lepiej mi idzie to przebywanie w tej cwiartce rzeczy waznych i niepilnych. W tej wlasnie cwiartce jest moje zdrowie. Narazie nic sie nie dzieje ale zdrowa w tej mojej nadwadze, moim pracoholizmie nie jestem. Jesli sie tym zdrowiem teraz nie zaopiekuje to prawda jest taka ze z wiekiem przesunie sie ono do cwiartki rzeczy pilnych i waznych a to bedzie juz i kosztowna i stresujaca sprawa ( mimo ze mam dobre ubzpieczenie to leczenie w USA jest bardzo drogie).
Uswiadomilam sobie ze dbanie o to zdrowie to nie jest proznosc, przyjemnosc czy tez egoizm, mimo ze jest to bardzo przyjemna sprawa, kiedy nie wiaze sie z lekarstwami czy tez wizytami u lekarza.
( Ja mam mocno zablaganione myslenie w tej dziedzinie bo jak czuje sie dobrze, jak nie jestem w stanie padajacego zmeczenia to gdzies tam w mojej podswiadomosci snuja sie wyrzuty sumienia ze nie zyje pelnie:)- bo tak sie przyzwyczailam do zycia stanie pelnej czujnosci, kryzysow, gdzie potrzeby innych sa wazniejsze niz moje, i do tego te przekonania ze to pelne zycie to musi byc zycie z krzyzem na plecach, i z cierpieniem. (Tych drzwi juz nie otwieramy, bo w tych pokoikach- ciemnych teologicznie- jak mawia moj amerykanski syn- juz wystarczajaco dlugo bylysmy i juz stamtad pieknie wyszlysmy. Ale to temat na inna notke. Notke o pieknym osobistym teologicznym miejscu :)
Usiadlam do tego bloga z postanowieniem napisania przepisu na salatke ktore dzis bede robic oraz o moim letnm rowerowaniu. Ale ja chyba takich notek pisac nie umie. O nie!!!! Oczywiscie ze napisze. Takiego jezyka tez pilnujemy. Jak chce to sie naucze. :)
W ramach bowiem przelamywania moich niepokojow przed nowym, przed zmianami ( a spodziewam sie wielu zmian w najblizszych kilku lat gdyz bedziemy likwidowac nasz duzy dom i prawdopodobnie duzo rzeczy w moim zyciu odwroci sie do gory nogami), stawiam sobie male codzienne wyzwania. Takimi moimi malymi wyzwaniami na to lato sa:
- Co sobote rano wyjechac na nowy szlak rowerowy. Jestem zaskoczona jak wiele pieknych parkow i drog rowerowych jest w mojej okolicy.
- W miare mozliwosci probowac roznych fitnesow. To jest bardzo intersujace doswiadczenie bowiem w mojej okolicy mnoza sie nowe, malutkie studia sportowe i juz wiele razy bylam jedyna uczestniczka na doskonalych zajeciach. Teraz kiedy pogoda jest taka ladna ograniczam joge do jednych lub dwoch zajec w tygodniu a probuje i zumby, i innych fajnych zajec.
- Codzienne pisanie osobistego dziennika. Jako ze nie szlo mi to za dobrze, kupilam sobie takiego juz gotowca - chce zautomatyzowac ta dzialanosc.
Salatke mam zamiar dzis zrobc i moze ja co obfotografuje :) Jak podziwiam te piekne kulinarne blogi :)
Martus wrocialas ....super!!!!Dlugo nie zagladalam,bo myslalam ,ze juz koniec i nie chce Ci sie i glupio bylo mi cos mowic.Dzisiaj przez przypadek wchodze i 4 posty....ale sie ucieszylam.Pisz kochana ,pisz a my bedziemy czytac. A salatke wyprobuje napewno :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki i postaram sie zagladac znowu codziennie ;)
Goska
Moja Ty kochana wierna czytelniczko! :):):) Twoje slowa to wiatr w zagle. Gosia dzieki Ci wielkie!
OdpowiedzUsuń