Z grudnia zrobil sie marzec. W miedzyczasie skonczylo mi sie 50 lat. Pol wieku. Na dwoch kontynentach.
Ale poniewaz obecne 50 lat jest podobno nowa 40ka wiec w to nowe polwiecze weszlam z piersia dumnie wypieta i glowa podniesiona. Wszyscy ktorzy przeszli ten prog zapewniaja ze po tej drugiej stronie jest dalej zycie pelne i radosne. A ze mam to szczescie pracowac w organizacji ktorej dzialanosc opiera sie na kontrybucji naszych wspanialach wolontaruszy, wiec inspiracji mam co niemiara, bo ci woluntariusze to najczesciej ludzie na emeryturze, pelni pasji i checi dolozenia swojej cegielki do ogolnego dobra.
Mimo pozytywnego nastawienia do swojej 50ki chyba w ostatnich miesiacach przeszlam lekki kryzys i uswiadomilam sobie ze wciaz zmagam sie dosc dotkliwie ze skutkami swojego wspoluzaleznienia. Wciaz pewne moje granice psychiczne sa ruchliwe, zwlaszcza w kontaktach z moja bliska biologiczna rodzina, ktora kocham jak ta wariatka, ale w stosunku do ktorej mam nieco nierealne oczekiwania wypelnienia moich potrzeb, (poniewaz sama ich nie wypelniam). I za to biore pelna odpowiedzialnosc. Zdobylam sie na kilka dosc bolesnych, szczerych do bolu rozmow i widze w pelni swoja nedojrzalosc w tej dziedzinie. Byc moze dlatego ze jest mnie dwie - ta osoba ktora przed latami wyjechal z Polski ( co dopiero podnoszacej sie do demokracji), pelna lekow, pelna kompleksow i obaw, i ja dorosla uksztaltowana w USA, kraju o kompletnie innej mentalnosci, innych wartosciach . Moze dlatego podczas tych powrotow i kontaktow z moja polska rodzina wracam do tej zbuntowanej nastolatki. Sporagniona milosci i uwagi wpadam w zycia ktore od lat tocza sie beze mnie i oczekuje ze te krotkie pospieszne wakacje wypelnia moja potrzebe bliskosci, kontaktu - niestety czesto zostawiaja pustke. Bolesna cena emigracji.
Ten wpis mial jednak byc o czyms innym. Z radoscia melduje ze zrobilam olbrzymi postep w zakresie swojej relacji z jedzeniem - duzo gotujemy w domu, praktycznie wyeliminowalam cukier ze swojego jadlospisu - czuje sie zdecydowanie lepiej. Mysle ze moge powiedziec ze wyrobilam nowe nawyki zywieniowe. Zajelo mi to w sumie cala zime, i patrzec w tyl, najwaznieksze przede wszyskim bylo gotowanie i planowanie posilkow na caly tydzien. To planowanie nie jest scisle - gotujemy zupe, roznego rodzaju warzywa, rybe i jakies mieso. W tygodniu "klecimy" ale najwazniejsze jest zeby bylo z czego klecic. Teraz kiedy moze wreszcie dotrze do nas ta wiosna chce sie zabrac za jakis solidny program ruchu. Joga jest cudowna ale po 50tce zdecydowanie trzeba wdrozyc cwiczenia silowe.
Wciaz nie mam konceptu na ten blog - postanowilam ze bede uzywac go jako narzedzie - wspierajaco- dokumentujace moje wzrastanie, tak po prosty spontanicznie, kiedy bede mogla pisac.
Dzis chcialam zlapac pare mysli z doskonalej ksiazki Amy Morin pt. "13 rzeczy ktorych silni emocjonalnie ludzie nie robia" Fajna ksiazka, potwierdzajaca wiele moich doswiadcze, Oto lista z moimi komentarzami:
1. Nie traca czasu i energii na roztkliwanie sie nad soba. ( Zycie nie jest sprawiedliwe. Jestesmy uwaunkwani ta wieloma czynnikami i naszym zadanie jest przyjac nasze karty i zrobic z nich jak najlepszych uzytek. Czasem te najslabsze karty potrafia byc atutem!)
2. Nie oddaja wladzy nad swoimi rekacjami i emocjami. ( Jednym slowem maja kontrole nad swoimi myslami, maja swoje silne wartosci i sa sobie oparciem.)
3. Nie boja sie zmian.
4. Nie koncentruja sie na rzeczach nad ktorymi nie maja kontroli.
5. Nie martwia sie aby kazdy sie dobrze czul w ich towarzystwie, lub dobrze o nich myslal.
6. Nie boja sie podjac przemyslanego ryzyka.
7. Nie zyja w przeszlosci.
8. Nie robia wciaz tych samych bledow.
9. Nie zazdroszcza innym sukcesow.
10. Nie poddaja sie po pierwszej porazce.
11. Nie obawiaja sie czasu spedzonego z samym soba.
12.Nie czuja ze swiat jest im czyms winnym.
13. Nie oczekuja natychmiastowych rezultatow.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
NOWY ROK 2021 - czego dowiedzialam sie w roku 2020?
Ze mojemu , prawie 30 -letniemu malzenstwu potrzeba bylo tego czasu spedzonego w domu, ktory wzmocnil nasza przyjazn. I ze zaloba bardzo b...
-
. Without silence, it is hard to truly hear, to truly listen to God’s voice – to hear God speaking God’s “first language.” -Br. Geof...
-
W zeszlym tygodniu wysluchalam wirtualnego wykladu na temat wyrobienia i utrzymania zdrowych nawykow - zadanie nie tak latwe dla mozgu z A...